Zawody przyszłości - konsultant ds. prywatności, menedżer cyfrowej śmierci a może chirurg pamięci?

Maria Zając

Konsekwencją gwałtownego rozwoju technologii informacyjno-komunikacyjnych, jaki daje się obserwować od lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia jest przede wszystkim powszechny dostęp do informacji i zmiana sposobu jej przetwarzania przez człowieka. Dane zapisywane w postaci cyfrowej dają się łatwo zmieniać, aktualizować i analizować. W licznych doniesieniach prasowych, jak i w poważnych publikacjach naukowych można przeczytać o zmianach, jakie zachodzą w sposobie przyswajania i wykorzystania informacji, szczególnie przez młodych ludzi, którzy urodzili się i wychowują w otoczeniu technologii cyfrowych. Futuryści przepowiadają natomiast pojawienie się nowych zawodów, również będących konsekwencją „otaczania nas” przez  cyfrową rzeczywistość, czy wręcz „zanurzenia” w niej.

 

Jakie to będą zawody?

Po obejrzeniu kilku prezentacji wskazanych przez wyszukiwarkę Google w odpowiedzi na hasło „jobs of the future” doszłam do wniosku, że odpowiedź zależy w dużej mierze od tego, czy za punkt wyjścia tych prognoz zostaną przyjęte możliwości czy potrzeby. W niniejszym poście chcę się skoncentrować na dwóch takich zestawieniach. W styczniu 2010 roku został opublikowany w Wielkiej Brytanii raport rządowy zawierający prognozy dotyczące zawodów, jakie będą występować w 2030 roku. Na liście utworzonej w oparciu o wypowiedzi znanych badaczy i futurystów pojawiły się takie zawody jak: body part maker, produkujący „części zamienne” dla sportowców i żołnierzy, memory augmentation surgeon – chirurg, który będzie mógł oczyścić naszą pamięć gdy się przepełni, albo – classroom awatar manager – osoba, która będzie sterować doborem inteligentnych awatarów do potrzeb uczniów, awatary te zastąpią nauczycieli. Nie podejmuję się rozstrzygać jak realne są te prognozy,  osobiście określiłabym je raczej jako „wynik fascynacji możliwościami”, ale oczywiście mogę się mylić.

 

Odmienną listę zawiera prezentacja opublikowana na początku września tego roku w serwisie Slide Share. Wśród 20 wymienianych w niej zawodów można znaleźć takie, które już zaczynają się pojawiać oraz takie, które powstaną w ciągu najbliższych 10 lat jako odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie społeczne. Do pierwszej kategorii wybrałabym z podanej listy zawód miejskiego ogrodnika (urban shepherd) czyli specjalisty od zagospodarowania nietypowych przestrzeni zielonych w mieście, np. na dachach wieżowców, terapeuty leczącego z uzależnienia od mediów cyfrowych (digital detox therapist) – jak wiadomo już teraz występuje zjawisko uzależnienia od internetu, oraz managera cyfrowej śmierci (digital death manager) – zapewne już wielu z nas przekonało się jak trudno jest „wymazać” swoje dane np. z serwisów społecznościowych gdy już raz tam trafiły.

 

Uważny obserwator rzeczywistości prawdopodobnie będzie gotów przyznać, że całkiem realne jest również zapotrzebowanie na specjalistów od crowdfundingu (crowdfunding specialist), speców od Linden dollars i innych walut występujących w wirtualnych światach (alternative currency speculators), czy konsultantów ds. zachowania prywatności (privacy consultant). Nieco bardziej intrygujące – przynajmniej dla mnie – są natomiast zawody takie jak: Printing handyman („złota rączka” ery cyfrowej?), Curiosity tutor, Corporate disorganizer czy Hackschooling counselor. Świadomie nie rozszyfrowuję ich nazw chcąc skłonić czytelników tego postu do refleksji. Najpierw co kryje się za tymi nazwami, a następnie co oznacza potrzeba powstania takich zawodów, o ile oczywiście powstaną. Muszę przyznać, że moje refleksje po obejrzeniu prezentacji były dość niewesołe. Świadczą one moim zdaniem o tym, że już w niedługim czasie bardzo silnie odczujemy negatywne skutki  powszechnej obecności technologii cyfrowych w naszym życiu. A może się mylę? Może to niepotrzebne i nieuzasadnione obawy?

Data dodania: 22.09.2013

Maria Zając

Inne wpisy autora: