E-mentor nr 1 (23) / 2008
Spis treści artykułu
- Wprowadzenie
- Coaching zawodem czy biznesem?
- Coach - najlepiej młody i doświadczony, czyli po trzydziestce
- Coaching to subzawód psychologiczny?
- Rozstrzygnie rynek czy środowisko?
- Grupowy czy indywidualny?
- Rozwój zawodowy czy osobisty?
- Coaching - partnerska relacja czy zimny profesjonalizm?
Informacje o autorze
Przypisy
1 A. Augustyn, Coaching - turbodoładowanie dla pracownika, http://praca.gazeta.pl/gazetapraca/1,74785,4866635.html?as=1&ias=2&startsz=x, [24.01.2008].
2 Tamże.
Coach - biznesowa guwernantka, życiowy guru i terapeuta w jednym
Grzegorz Myśliwiec
Wprowadzenie
Teza
pierwsza - o tym, że ludzie są największym bogactwem firmy - stanowi
już niemal truizm powtarzany przez przedstawicieli "miękkiej"
ekonomii we wszystkich możliwych formach. Zaangażowane kadry to uznana
przewaga biznesowa firmy - to pewnik. Myśl słuszna, ale przez elegancję
nie wypomnę fascynatom kadrowej potęgi, który z rewolucjonistów
upowszechnił ją jako pierwszy, bo mógłbym zburzyć misternie budowany
entuzjazm.
Teza
druga dotyczy potrzeby edukacji permanentnej, potrzeby edukacji dorosłych,
w odpowiedzi na kilkuletnie cykle odnawiania się wiedzy zawodowej,
wyzwania osobiste i dążenie na szczyt - czyli kariera. I tu pojawia
się bohater niniejszego felietonu - coach.
Coaching
wziął się ze sportu profesjonalnego. Nie chcę pisać o boksie, więc
może sięgnijmy do "białego" sportu. Klasyczny przykład to para
dwóch fascynujących mężczyzn. Andy Roddick (rocznik 1982), obecnie
najlepszy amerykański tenisista, liczba wygranych turniejów w singlu
- 23 (w tym jeden tylko wielkoszlemowy). Dwa lata temu nastąpił
wyraźny regres jego formy, a rekord świata w szybkości serwisu stanowił
niewielką pociechę. Wówczas wkroczył Jimmy Connors (rocznik 1952)
- bilans zwycięstw 105 (w tym 8 wielkoszlemowych). Robi wrażenie,
prawda? W grze "Ajroda" czegoś brakowało, przyszedł kryzys, wypadł
z czołówki, on sam i jego trener nie potrafili zidentyfikować owych
hamulców pełnego rozkwitu talentu. Współpraca z "Jimbo" odmieniła
młodego tenisistę, do siły i dynamiki dodał cierpliwość w wymianie
i dokładność. Wzmocnił się mentalnie, poza kortem działa dużo
na rzecz pomocy charytatywnej dla dzieci. Wrócił do czołówki, ale
nie na szczyt, tam niepodzielnie panuje Król Roger.
To
sport. Ale biznes zaimplementował ten typ pracy i powstał nowy zawód
- guwernantka dla menedżerów - oj, przepraszam, coach.
Coaching zawodem czy biznesem?
Anonse reklamowe wywołują co najmniej zdziwienie, np. zarabianie przez rozmawianie, nowa ścieżka kariery dla ludzi, którzy lubią ludzi. Prawda, jakie przyjemne, ale to nie koniec. Mamy dla Ciebie intratną propozycję zawodową - zostań coachem. Zarobki w tej doskonale rozwijającej się branży są wysokie, a popyt rośnie w oczach. Możesz wykonywać swój nowy zawód po godzinach... Hola, hola, Mili Państwo, ta radosna twórczość odbywa się na żywym, delikatnym organizmie.
Coach - najlepiej młody i doświadczony, czyli po trzydziestce
Przepytałem dwóch praktykujących coachów (jeden z wykształceniem psychologicznym - Marcin, 12 lat praktyki, a drugi to aktor - Daniel, 8 lat praktyki). Czy młody człowiek może być coachem? Marcin (po trzydziestce) dyplomatycznie twierdził, że doświadczenie we wspieraniu innych bardzo pomaga w roli coacha. Daniela zaatakowałem właśnieza jego młody wygląd (wygląda na mniej niż ma, ale i tak ciut po trzydziestce) - czy nie jest to przeszkodą w pracy z klientami? Szybko odwrócił pytanie, prosząc mnie o cezurę lat, które dają podstawy do uprawiania tego zawodu - faktycznie, nie w latach problem. Można mieć długie doświadczenie, ale wąskie i mocno branżowe (ciągle te same typy ludzi i te same problemy). Można mieć doświadczenie w latach skromne, ale w treści bogate. Daniel potwierdził, że młody wygląd stanowi pewien problem w pierwszych minutach kontaktu z klientem, ale po kwadransie pada pytanie-zachwycenie: gdzie się pan tego nauczył? i już "idzie z górki" w kierunku meritum.
Coaching to subzawód psychologiczny?
Tym pytaniem zaatakowałem z kolei Marcina, bo wyczułem pewną wyższość psychologów nad resztą "kołczowego" towarzystwa. I tu zaskoczenie, Marcin zadowolił się stwierdzeniem, że potrzebna jest wiedza psychologiczna i pedagogiczna, ale niekoniecznie dyplom. Daniel z psychologii ma "tylko" podyplomówkę. Jim Connors jest pedagogicznym i trenerskim samoukiem..., ale za to jakim! Marcin ma dwa fakultety psychologiczny i pedagogiczny, czyli ideał, a Daniel to aktor, który swoją drogę trenerską zaczął od technik głosowych, by ukierunkować ją stopniowo na coaching. Słowem kluczem do coachingu jest rozwój klienta w kierunku przez niego oczekiwanym. Teoretycznie ten rozwój może wyzwolić każdy, ale "każdy" to tylko może śpiewać.
Rozstrzygnie rynek czy środowisko?
Środowisko
dopiero się kształtuje, zakłada swoje organizacje, co naraża je
na rajdy hochsztaplerów. W jednym z anonsów prasowych zachęcających
do skorzystania z usług coacha znalazłem określenie "generator
charyzmy". Proponuję autorom popracować nad pojęciem "generator
rozsądku" czy "generator umiaru". Środowisko bioterapeutów
prowadzi od wielu lat walkę o profesjonalizację, o oczyszczenie szeregów
z wątpliwego autoramentu uzdrawiaczy i znachorów. Są w połowie drogi,
podobnie jak i środowisko coachingu. Marcin mówi, że to "wolny
zawód" i obowiązują pewne ogólne zasady jego wykonywania, a Daniel,
że i tak "rynek zadecyduje". Ach ta niewidzialna ręka (rączka,
pięść) rynku - tyle na niej spoczywa odpowiedzialności.
Grupowy czy indywidualny?
Anna
Augustyn definiuje coaching jako proces wydobywania pełnego potencjału
osoby i/lub organizacji. Przebiega on w postaci indywidualnych sesji,
podczas których coach razem z klientem (podopiecznym, ang. coachee)
szukają najlepszych rozwiązań problemów czy dylematów oraz umożliwiają
klientowi rozwój pożądanych kompetencji, dostęp do nowych obszarów
wiedzy, czy wreszcie wzrost samoświadomości1.
Świetna definicja, ale nie podoba mi się to "i/lub" i nie dlatego,
że przypomina osławione "i czasopisma", ale że zbyt łatwo przeskakuje
z jednostki na grupę.
O
"kołczowaniu" zespołowi Daniel mówi, że to wyższa szkoła
jazdy, oczy i uszy 360°, zupełnie jak nazwa jednej z podstawowych
technik analizy klienta. Marcin znowu dyplomatycznie stwierdza,
że pracuje indywidualnie i wymownie się uśmiecha.
Treningi i
szkolenia zostawmy grupom, a coaching niech dotyczy jednostek, ale nie
uprzedzajmy puenty.
Rozwój zawodowy czy osobisty?
Jeszcze
raz przywołam Annę Augustyn, która opisuje rodzaje coachingu, w tym
life coaching który koncentruje się na planowaniu życia i osiąganiu
celów osobistych; obejmuje także umiejętność organizowania równowagi
pomiędzy życiem osobistym i zawodowym2.
Z
pewnej liczby opisanych przypadków coachingu wynika, że coach to psycholog,
który ma dużo do zrobienia z problemami psychicznymi klienta. Marcin
uważa, że w fazie konsultacji należy zweryfikować zapotrzebowanie
zgłoszone przez klienta, czy faktycznie nadaje się na coaching czy
na terapię? Czyli klient musi być względnie stabilny psychicznie,
żeby zająć się jego rozwojem zawodowym (głównie) i osobistym.
Daniel twierdzi z kolei, że początek coachingu jest zawsze zawodowy,
ale implikacje ze sferą osobistą bywają kluczowe dla rozwiązania
problemu właściwej roli profesjonalnej klienta, że najpierw trzeba
oczyścić sferę osobistą (jak przedpole na wojnie), by rozwiązać
problemy zawodowe.
Oczywiście
coach nie mówi klientowi, co ma konkretnie zrobić, ale naprowadza
go na metodę kształtowania jego własnego rozwoju, w tym rozwiązywania
konfliktów. Przykładowo, klient mówi: wiesz wydaje mi się, że
właśnie dojrzałem do założenia rodziny, ale tu żona, dzieci....
Coach na to: ...więcej optymizmu, sklaryfikujmy cele, które stawiasz
sobie w najbliższych 5 latach. To żart oczywiście.
Coaching - partnerska relacja czy zimny profesjonalizm?
Czy
coach ma być autorytetem, osobą zbliżającą się emocjonalnie do
klienta - trudna kwestia. Obaj rozmówcy odcinają się od mentorstwa,
charyzmy i osobistego zaangażowania. Czują się profesjonalistami
w "pomocy rozwojowej klienta", trochę jak lekarz, który patrzy
na cierpienie chorego, ale jest emocjonalnie zamknięty w ochronnym
kokonie, bo wie, że u niego trzeźwy umysł musi panować nad duchem.
Pora na wnioski.
- Jako wieloletni pedagog wielokroć śniłem o edukowaniu indywidualnym, bez harmidru tłumu i pośpiechu. Roddicka na to stać, żeby mieć wokół siebie sztab ludzi z coachem wielkiego formatu na czele. Inwestycja w dobrego coacha zwraca się podobno bardzo szybko;
- Coach się nie uczy, on wie. Wcześniej praktykuje jako asystent, trener, doradca, by zdobyć taką wiedzę i doświadczenie, które pozwolą mu rozwiązywać większość problemów rozwoju człowieka pracującego.
- Chyba musi być po trzydziestce, bo to bardzo delikatna materia... Można dużo pomóc i proporcjonalnie tyle samo zaszkodzić.
- Legenda coacha to nie klucz do sukcesu, ale potężny katalizator sukcesu. Można próbować ją zastąpić..., ale po co?
- Jakże często coachem amatorem jest nasz starszy przyjaciel, który nie uczy backhandu czy woleja, ale kiedy go zastosować.