AAA

Chrząszcz brzmi w trzcinie czyli Shibboleth

Marek Kotowski

Wprowadzenie

To już nie jest wizja przyszłości, ale - przynajmniej w niektórych krajach - teraźniejszość: student może korzystać z różnych serwisów internetowych w całym kraju i nie tylko, bez konieczności pamiętania całej listy loginów i haseł. Do logowania używa zawsze jednego i tego samego dobrze mu znanego kodu dostępu, wprowadzanego na stronie jego macierzystej uczelni czy stronie domowej. Zmienia to sytuację studenta, subtelnie, ale znacząco - strona domowa jego uczelni jawi mu się jako jedna uniwersalna furtka już nie do dziesiątek, ale nawet do setek serwisów, uczelni, instytutów naukowo-badawczych, agencji informacyjnych itp. Umożliwia to pomysł, który - przynajmniej jeśli chodzi o nazwę - zrodził się przed narodzinami Chrystusa i funkcjonował w społecznościach ludzkich przez następne wieki, wykorzystywany nie zawsze w celach pokojowych. Czasami nazywa się to pierwszym znanym hasłem w historii ludzkości. Mowa o Shibboleth.

Co to jest Shibboleth

Termin "Shibboleth" funkcjonuje potocznie w kilku różnych znaczeniach. Pierwsze z nich - i w istocie podstawowe - jest tym, które interesuje nas najbardziej, jako że ono właśnie odnosi się do zdalnego kształcenia, a przynajmniej - w chwili obecnej - do korzystania ze zdalnych zasobów. Shibboleth to słowo, fraza, zdanie - a nawet zachowanie - postrzegane jako test, pozwalający rozróżnić, czy osoba wymawiająca je należy do określonego narodu, klasy społecznej, profesji, instytucji itp. (Słownik Wyrazów Obcych PWN, spolszczając termin, ogranicza jego sens do rozpoznawania cudzoziemców: szybolet - hasło rozpoznawcze, często zawierające zgłoskę lub wyraz, których cudzoziemiec nie potrafi wymówić).

Czasami jako oddzielny sens słowa rozumie się powszechne powiedzenie, slogan, żargon związane z określoną grupą i nieużywane poza nią (klasyczny przykład to żargon zawodowy, pozwalający określić, jaki jest zawód osoby posługującej się nim).

Przykłady Shibbolethów

Przykładów fraz czy zdań mogących uchodzić za Shibbolethy w pierwszym ze zdefiniowanych znaczeń jest dużo, w każdym niemal języku. Po raz pierwszy Shibboleth został użyty 12-10 wieków przed Chrystusem, co opisano w Księdze Sędziów (Stary Testament). W ówczesnym języku hebrajskim słowo "Shibboleth" oznaczało "potok", "prąd" (według innej szkoły - "kłos zboża"), a sposób jego wymawiania służył do odróżniania wrogów od swoich. W owym czasie mieszkańcy Galaad1 odnieśli zwycięstwo nad szczepem Efraim. Ci z Efraimczyków, którzy przeżyli, próbowali przekroczyć rzekę Jordan, a Galaadczycy strzegli jej brzegów, by ich nie przepuścić. W celu zatrzymania i zdemaskowania przebranych Efraimczyków Galaadczycy poddawali ich prostemu testowi, według Księgi sędziów (Rozdział XII):

5. I odjęli Galaadczycy brody Jordańskie Efraimowi; a gdy mówili uciekający z Efraimczyków: Niech przejdę, tedy pytali mężowie Galaadscy: A Efratejczykieś ty? A jeśli rzekł: Nie.

6. Tedy mu mówili: Wymówże teraz Szybolet; jeśli rzekł: Sybolet, a inaczej nie mógł wymówić, tedy pojmawszy go, zabijali go u brodu Jordańskiego. I poległo na on czas z Efraima czterdzieści i dwa tysiące.


Niestety, w historii wielokrotnie używano takiej czy innej formy Shibbolethów do identyfikowania i likwidowania wrogów, i to na wszystkich kontynentach (patrz hasło "Shibboleth" w Wikipedii). Także Polska ma tu doświadczenia. W 1312 r. Władysław Łokietek tłumił rebelię w Krakowie, podniesioną głównie przez Ślązaków, Niemców i Czechów. Każdy kto miał więcej niż 7 lat i nie mógł wymówić poprawnie "Soczewica, koło, miele, młyn", był zabijany lub usuwany z miasta, a jego majątek konfiskowany.

W dzisiejszym języku polskim najbardziej znanym Shibbolethem w potocznym znaczeniu jest prawdopodobnie użyty w tytule tego opracowania fragment wiersza Jana Brzechwy W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie. Inne wyrażenia czy zdania, mogące uchodzić za Shibbolethy, których sposób wymawiania pozwala odróżnić Polaka od cudzoziemca, to np.: Nie pieprz Pietrze wieprza pieprzem, bo przepieprzysz Pietrze wieprza pieprzem; W czasie suszy szosa sucha (z ew. dodatkiem Suchą szosą Sasza szedł. W czasie suszy Saszę suszy); Stół z powyłamywanymi nogami; Zmiażdż dżdżownicę; Poczmistrz z Tczewa itd.

Algorytm metody

Czas przejść do pojęcia Shibboleth w odniesieniu do zdalnego nauczania lub szerzej: we współpracy organizacji. Tu pełni on podobną funkcję - służy do identyfikowania użytkowników (federacji, patrz niżej), w celu zapewnienia, że mają oni prawo korzystać z serwisu lub serwisów. Dzisiejszy internauta ma co najmniej kilka kont na różnych serwisach z dostępem przez hasło. W sieci wielkiego kampusu jest szereg miejsc, które wymagają różnych haseł: bazy danych, komputery, serwery, systemy poczty elektronicznej, biblioteki zasobów online, lokalny system obsługi finansowej itp. Pamiętanie tych haseł to zmora kampusów, w dodatku zmniejszająca bezpieczeństwo. Bardzo często karteluszki z hasłami do poszczególnych serwisów są przyklejane na blacie biurka czy na ścianie. Shibboleth rozwiązuje ten problem. Jak działa?

W systemie chronionym przez Shibboleth działają trzy podstawowe typy współpracujących ze sobą obiektów:

  • użytkownik, który chce skorzystać z jednego z kilku serwisów (nazywa się go czasem użytkownikiem końcowym);
  • Service Provider (SP), czyli faktyczna strona, do zasobów której użytkownik chce mieć dostęp;
  • strona, czy serwis, na którym użytkownik ma swoje konto (nazywać ją będziemy stroną macierzystą lub domową użytkownika), czyli IdP (IdentityProvider).

Będziemy używać symboli SP i IdP skrótowo jako oznaczających cały serwis czy stronę macierzystą. Strona może być zarówno dostarczycielem serwisu, czyli być SP, jak i IdP - ci użytkownicy, którzy są w niej zarejestrowani, mogą korzystać z innych serwisów. Strona zazwyczaj ma jeden IdP i jeden lub więcej SP, jeśli udostępnia kilka serwisów.

Zanim powiemy o algorytmie, wprowadzimy pojęcie federacji, czyli grupy organizacji, instytucji, uczelni, które - ogólnie rzecz biorąc - godzą się funkcjonować według pewnych zasad. Te zasady mogą być oczywiście różne, ale - nie zmniejszając ogólności rozumowania - przyjmiemy, że ich integralną częścią jest praca w systemie kontrolowanym przez Shibboleth. Istnienie federacji nie jest niezbędne do stosowania Shibbolethu, ale znacznie upraszcza korzystanie z systemu i zwiększa jego efektywność. Federacje skupiają ludzi (organizacje) pewnych społeczności. Teoretycznie mogą to być oczywiście różne społeczności, ale w większości są to agencje informacyjne, uczelnie, instytucje naukowo-badawcze, sieci edukacyjne itd., które nawzajem korzystają ze swoich zasobów informacyjnych. W regulaminie amerykańskiej federacji InCommon znajduje się wręcz formalne zastrzeżenie, że mogą do niej wstępować tylko wyższe uczelnie lub firmy, które z wyższymi uczelniami ściśle współpracują, zwłaszcza je sponsorują.

Załóżmy, że jeden z użytkowników (ma on własną stronę macierzystą IdP) chce skorzystać z serwisu na stronie jednej z agencji informacyjnych (SP) należących do federacji. Oto kolejność działań (te operacje, które angażują bezpośrednio użytkownika, zaznaczone są jako (U) - pozostałe realizowane są poza nim, w tle):
  1. (U) - Użytkownik wywołuje wybraną stronę SP, z której serwisu chce skorzystać;
  2. SP w odpowiedzi wysyła do użytkownika pytanie, z jakiej uczelni instytucji (uczelni) pochodzi, czyli WAYF ("Where Are You From"), z listą organizacji wchodzących w skład federacji (jest na niej także nazwa IdP);
  3. (U) - Użytkownik wybiera z wyświetlonej listy swoją stronę macierzystą czyli IdP;
  4. SP wywołuje IdP;
  5. IdP sprawdza tożsamość użytkownika ((U) podaje swój stały login i hasło). Innymi słowy użytkownik wywołując żądany serwis w SP - i dotyczy to wszystkich serwisów - otrzymuje w rezultacie swoją znaną stronę macierzystą i loguje się jak zawsze;
  6. IdP wysyła do SP jednorazowy identyfikator użytkownika;
  7. SP wysyła zwrotnie żądanie do IdP pobrania danych o użytkowniku (są to tzw. atrybuty użytkownika);
  8. IdP udziela tych informacji lub odmawia;
  9. Na podstawie informacji uzyskanych w pkt. 8 SP udostępnia użytkownikowi serwis (lub odmawia dostępu).

W niektórych sytuacjach rzecz może przebiegać trochę inaczej, zwłaszcza prościej (np. dzięki zastosowaniu "ciasteczek" lub jeśli przed chwilą było wywołanie tego samego SP, ale innego jego serwisu i na SP zostały zachowane odpowiednie zmienne sesyjne). Tak czy inaczej jest to zasada, że do serwisów użytkownik loguje się zawsze z jednego miejsca - ze swojej strony macierzystej. Czasami określa się to sloganem "Myśl lokalnie, działaj globalnie" (lokalne myślenie oznacza, że nie trzeba tu autoryzować wejścia do różnych serwisów, a jedynie podać hasło na swojej stronie macierzystej, którą się dobrze zna). "Działanie globalne" to możliwość - po podaniu swojego hasła - pracy na kilku serwisach.

Słowo o atrybutach. Może to być dowolna informacja o użytkowniku poświadczająca jego uprawnienia do korzystania z serwisu, np. zbiorcza "To nasz człowiek" albo "należy do personelu zespołu badawczego X5" czy "jest zapisany na kurs zarządzania przedsiębiorstwem" itp. (to jest właśnie treść Shibbolethu). Zestaw atrybutów może być różny, łącznie z danymi personalnymi (zasady ich definiowania określa federacja).

Zalety Shibbolethu

Stosowanie Shibbolethu jest korzystne - przynajmniej od strony technicznej - dla wszystkich uczestników przedsięwzięcia.

Dla IdP, którymi w większości są szkoły różnych poziomów czy instytuty badawcze, oznacza:

  • lepszą obsługa serwisowa użytkowników;
  • możliwość integrowania z istniejącymi systemami zarządzania dostępem;
  • możliwość użycia tych samych mechanizmów kontroli dostępu dla wszystkich zasobów;
  • mniejszą ilość problemów związanych z utrzymywaniem i oprogramowywaniem systemu (kontrola dostępu jest centralna).
Dla SP (w większości są to różnego rodzaju agencje informacyjne, domy wydawnicze, centra danych, biblioteki z zasobami elektronicznymi) oznacza to, że:
  • nie trzeba utrzymywać własnej bazy danych użytkowników (autoryzacja jest realizowana po stronie IdP i może być odnoszona do np. instytucji, funkcji, tytułu użytkownika);
  • przetwarzanie danych osobowych zajmuje mniej pamięci i absorbuje mniej mocy procesora.
Dla użytkowników końcowych:
  • dane personalne pozostają tylko na IdP;
  • znacznie zmniejsza się ilość danych identyfikujących użytkownika, które trzeba ujawnić.

Shibboleth (Internet 2)

Shibboleth nie jest już tylko pomysłem teoretycznym. Istnieją narzędzia umożliwiające tworzenie systemów kontrolowanych przez Shibboleth. Najbardziej znanym jest pakiet Internet 2 Shibboleth i jest to kolejne, tym razem skonkretyzowane już znaczenie słowa Shibboleth - po prostu nazwa najbardziej znanej implementacji koncepcji.

Narzędzie to zostało zaprojektowane przez amerykańską grupę Internet 2. W jej skład od początku wchodzili najwięksi amerykańscy potentaci finansowi, technologiczni i intelektualni: firmy Sun, IBM i zespoły specjalistów z uniwersytetów, takich jak Massachusettts Institute of Technology, Carnegie Mellon czy Uniwersytet Kalifornijski. Przedsięwzięcie ruszyło w lutym 2000 r. Zostało dobrze przemyślane: przez cały rok trwały prace nad założeniami i ogólną architekturą systemu. Dopiero w 2001 r. ruszono z konkretnymi pracami projektowymi. Pierwsza wersja systemu została opublikowana w lipcu 2003 r. Obecnie dostępna jest wersja 1.3.3 (wersja 2.0 jest w fazie testowania).

Shibboleth (Internet 2) jest oprogramowaniem otwartym (open source) na licencji Apache 2. Do wymiany informacji identyfikacyjnych między domenami używa standardowego języka SAML (Security Assertion Markup Language), opartego na XML. SAML umożliwia wymianę informacji o identyfikacji użytkownika, jego atrybutach itp. Shibboleth jest przy tym tak zaprojektowany, że może używać kilku rozpowszechnionych standardów (m.in. LDAP). Inne aplikacje używające tych standardów mogą być względnie łatwo integrowane z Shibolethem.

To nie jest jedyny pakiet Shibboleth. Jest jeszcze GUANXI, stworzony w instytucie EifEL (European Institute for Elearning), oparty o ten sam język SAML, także o kodzie otwartym i ORACLE Identity Federation zaiprojektowany przez korporację ORACLE.

Inicjatywa BECTA i JISC

Federacji kontrolowanych przez Shibboleth (zazwyczaj pakiet Internet 2) jest w samej Europie kilkadziesiąt w różnych krajach, w tym kilkanaście dużych (m.in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Danii, Norwegii, Finlandii, Szwecji, Holandii). Z zasady mają one łączyć społeczności określonego typu użytkowników (w większości przypadków są to placówki naukowe, instytuty badawcze, sieci edukacyjne). Usługi udostępniane to w zdecydowanej większości przypadków przeszukiwanie zasobów.

Najbardziej znaną federacją, chociaż nie największą, jest angielska UK Access Management Federation for Education and Research, która została formalnie utworzona 30 listopada 2006 r. przez dwie organizacje brytyjskie: JISC (Joint Information Systems Committee) i BECTA (British Educational Communications and Technology Agency). Co tydzień liczba organizacji zrzeszonych w federacji zwiększa się o 2-3. Dwa czynniki w Wielkiej Brytanii przyczyniły się pośrednio do powstania UK Access Management Federation: rozwój National Education Network i szybki wzrost liczby szkół z szerokopasmowym dostępem do sieci. W sumie doprowadziło to do powstania dużej liczby materiałów, z których mogliby korzystać uczniowie i nauczyciele. Dziś (koniec stycznia 2008 r.) do federacji należy ponad 180 organizacji, w tym zdecydowana większość uniwersytetów w Wielkiej Brytanii (m.in. Oxford, Cambridge, Glasgow, Reading, Bristol, Liverpool, Walia), wielkie firmy wydawnicze (Elsevier, Pearson) i inne organizacje, także z Irlandii.

Co znajduje się w serwisach dostępnych w ramach federacji? Oto wybrane przykłady (w nawiasach nazwy organizacji obsługujących serwis):

  • Atomwide Weather Project (Atomwide Limited) - serwis monitorujący pogodę w różnych miejscach i zapisujący informacje centralnie. Serwis raportuje stany stacji pomiarowych, porównuje stany w różnych miejscach i prezentuje graficzne wykres danych meteorologicznych;
  • Digimap (JISC) - zbiór serwisów, które dostarczają map z danymi z obszaru Wielkiej Brytanii, fizycznych, historycznych, geologicznych, morskich. Mapy można oglądać online lub pobierać je do przetworzenia przez odpowiednie oprogramowanie;
  • Education Image Library (JISC) - serwis umożliwiający dostęp do wielu tysięcy zdjęć, filmów, grafik, obrazów z bardzo różnych dziedzin, jak bieżące wydarzenia, polityka, przemysł, transport, praca, znane osobistości, historia, sport, moda, muzyka, czas wolny;
  • Index to The Times (JISC) - indeks do artykułów z "The Times" od 1790 r., z hasłami kluczowymi opisującymi treść artykułów;
  • Land, Life & Leisure (JISC) - tygodniowy przegląd wydań prasowych, raportów i artykułów, z archiwum od 1990 r.;
  • ScienceDirect (Elsevier) - serwis udostępniający ok. 1500 naukowych, technicznych i medycznych periodyków, wydawanych przez ponad 80 wydawnictw, z ponad 40 mln abstraktów;
  • Zetoc Search (Mimas) - serwis umożliwiający dostęp do British Library's Electronic Table of Contents, z artykułami z około 20000 bieżących periodyków i ok. 16000 materiałów konferencyjnych publikowanych w Wielkiej Brytanii co roku. Baza danych zawiera dane od roku 1993 do dnia dzisiejszego i jest uaktualniana na bieżąco (każdego dnia).
Są to z reguły olbrzymie bazy danych z materiałami do wyszukiwania. Do korzystania z nich wystarczy zwykłe hasło grupowe, czyli Shibboleth (w niektórych serwisach trzeba się rejestrować oddzielnie). Przy czym ich liczba zwiększa się szybko (nowe serwisy anonsowane są co kilka dni).

Wyszukiwanie informacji

Olbrzymia większość serwisów kontrolowanych przez Shibboleth to w tej chwili systemy przeszukiwania zasobów (w federacji brytyjskiej jest też kilka systemów poczty elektronicznej). Są to serwisy instytutów naukowo-badawczych, uczelni wyższych, agencji informacyjnych itp. Może to się wydawać niewiele, w końcu - na pierwszy rzut oka - wszystko można włożyć do bazy danych i dać odpowiednie opcje przeszukiwania, nawet z możliwością pisania samemu kwerendy SQL. Otóż systemy przeszukiwania zasobów zawsze będą jednym z podstawowych serwisów, także w e-learningu. To typowe serwisy do kontrolowania przez system Shibboleth (student ma do nich dostęp jako należący do grupy, której wszyscy członkowie identyfikowani są jednym hasłem). Ponieważ Shibboleth znacznie ułatwi przeszukiwanie serwisów i tym samym pośrednio je uatrakcyjni, należy się spodziewać po pierwsze: wzrostu liczby użytkowników serwisów informacyjnych, i po drugie - w konsekwencji - szybkiego rozwoju tych serwisów, zarówno pod względem ilościowym, jak i jakościowym, m.in. w sensie istniejących w nich narzędzi do ich przeszukiwania (być może wkrótce będzie można w jednej operacji przeszukiwać kilka różnych serwisów, zarządzanych przez różne instytucje). Będzie to rodzaj sprzężenia zwrotnego - rozwój serwisów umożliwi uzyskiwanie odpowiednio precyzyjnej, selektywnej i na czas informacji, a z kolei użytkownicy serwisów, widząc ich rosnący potencjał będą stymulowali dalsze zwiększanie ich możliwości.

Rozważmy dziedzinę rozwijającą się szczególnie dynamicznie: zasoby multimedialne. Każdy, kto kiedyś próbował napisać dobry system opisu i przeszukiwania takich zasobów (autor opracowania do takich należał), wie jakie problemy można tu napotkać. Sama kategoryzacja zasobów multimedialnych pod względem technicznym, jeśli ma być pełna, może być trudna. Mamy tu formaty, nośniki, narzędzia niezbędne do obsługi zasobu: tworzenia, edycji, konwersji, ich skuteczność, jakość wyniku, szybkość pracy narzędzia, jego status (freeware, shareware, licencjonowany) - wszystko to byłoby dobrze opisać. Do tego dochodzą aspekty prawne (różne prawa własności i uprawnienia do modyfikacji zasobu), nie mówiąc o kategoryzacji językowej (w jakich językach naturalnych istnieją wersje zasobu) i wreszcie merytorycznej, która potrafi rozrosnąć się do wielogałęziowego drzewa, w którym oprócz rozmiaru zaczynają się pojawiać poważne problemy nazewnicze. I nie jest to dziedzina, która z czasem będzie się upraszczać - przeciwnie, zaś kategoryzacje zaprojektowane dziś, za dwa lata staną się nieaktualne, a przynajmniej nie dość już precyzyjne.

Można oczywiście powiedzieć, że takie złożone kategoryzacje zasobów multimedialnych, czy szerzej serwisów informacyjnych, to przesada. Być może taka ocena 10 czy nawet 5 lat temu miałaby jeszcze może sens, ale nie dziś. Jeśli prowadzi się duży międzynarodowy serwis, jak niektóre serwisy w federacji brytyjskiej, z olbrzymią ilością szczegółowo kwalifikowanego kontentu i wieloma klientami o bardzo różnych, nierzadko wyrafinowanych wymaganiach (agencje fotograficzne, stacje telewizyjne, studia filmowe, wydawcy periodyków, agencje reklamowe, serwisy prasowe itp.), nie mówiąc o poważnych naukowych pracach badawczych, w których poszukuje się różnych materiałów źródłowych, to wymogi wobec takiego serwisu muszą być wysokie. Odpowiednio szybki i selektywny dostęp do zasobów będzie coraz ważniejszy, raz, ze względu na konkurencję, dwa, ze względu na konieczność szybkiego tworzenia materiału np. agencyjnego. Po ważnym wydarzeniu serwis powinien dostarczyć zestaw odpowiednich materiałów do komentarza (zdjęcia, filmy, nagrania dźwiękowe) w ciągu kilku minut.

Studia zdalne na kilku uczelniach?

Skoro Shibboleth umożliwia logowanie się z jednego miejsca do wielu różnych serwisów, zwłaszcza informacyjnych, uniwersyteckich, naukowo-badawczych, można spytać: na ile możliwa jest wizja jednych studiów zdalnych realizowanych na kilku uczelniach, na których wybiera się przedmioty do zaliczenia stosownie do specjalizacji czy renomy uczelni w danej dziedzinie, kompetencji czy tytułów naukowych zatrudnionych wykładowców (oczywiście - dzięki stosowaniu Shibboleth - do serwisu z zasobami każdej uczelni wchodzi się tym samym hasłem)? Angielskiego uczyć się na Oxfordzie lub w Cambridge, sztucznej inteligencji - w MIT, programowania heurystycznego - na uniwersytecie w Edynburgu?

Pytanie wydaje się retoryczne, ale tylko pozornie. W tej chwili w Europie funkcjonuje kilkanaście uniwersytetów otwartych, prowadzących na dużą skalę szkolenia zdalne (praktycznie w każdym kraju zachodnim). Najstarszy uniwersytet otwarty w Europie to Open University w Wielkiej Brytanii - powstał w 1969 r. Kadra uniwersytetu liczy obecnie ok. 1200 wykładowców na stałych etatach. Od początku istnienia uniwersytetu kształcono w nim ponad 3 mln osób, co czyni go największą instytucją akademicką w Wielkiej Brytanii (zalicza się go do tzw. megauniwersytetów otwartych). Niekiedy rozróżnia się uniwersytety otwarte i wirtualne, jednakże - pomijając szczegóły definicji - w programach uczelni wchodzących w skład obydwu grup kształcenie na odległość zajmuje bardzo znaczącą, jeśli nie dominującą, pozycję (łącznie uniwersytetów obydwu grup jest w Europie ok. 30). Niezależnie od tego, szereg uczelni prowadzących studia stacjonarne poszerza swoją ofertę o kształcenie zdalne. Czy jest możliwe utworzenie programu studiów składającego się z kilku kursów na różnych uczelniach otwartych (stowarzyszonych w federacji zarządzanej przez Shibboleth)?

Pierwsze pytanie - po co? Odpowiedzi może być kilka, a najprostszą są sprawy praktyczne: czy wręcz prozaiczne - ewentualna specjalizacja uniwersytetów otwartych, brak na poszczególnych uczelniach wykładowców w niektórych specjalizacjach, brak odpowiednio wyrafinowanych narzędzi czy pomocy naukowych. Mogą to też być czynniki finansowe: oferta składająca się ze studiów na wybranych katedrach z kilku uczelni może w sumie być tańsza od pełnych studiów na jednej uczelni. Mogą być wreszcie przyczyny poważniejsze, programowe - studia z zasady wymagające ścisłej współpracy kilku uczelni. Dobrym przykładem są studia porównawcze historii i etnografii różnych regionów Europy - wykłady dla poszczególnych regionów prowadziłyby uniwersytety otwarte leżące w tych regionach, jako z zasady dysponujące najlepszą i najbardziej kompetentną kadrą w dziedzinie.

Trzeba od razu zastrzec, że jakkolwiek Shibboleth ułatwi znacząco studia w takim wielouczelnianym programie (na wszystkie uczelnie student wchodziłby przez swoją stronę macierzystą, z jednym hasłem), a być może nawet będzie czynnikiem katalizującym proces powstawania takiego programu, to nie stanowi elementu krytycznego. Jeśli - nie stosując Shibboleth - np. dla trzech uczelni miałoby się trzy różne kody dostępu, używanie ich byłoby wprawdzie uciążliwe, ale nie uniemożliwiałoby studiów (im więcej byłoby uczelni, tym, rzecz jasna, większe trudności z dostępem do ich serwisów bez Shibboleth).

Oczywiście są problemy podstawowe, jak np. język naturalny stosowany na uczelniach czy też problemy techniczne. Te ostatnie mogą dotyczyć kompatybilności platform e-learningowych. Dla przykładu w Wielkiej Brytanii popularnych jest kilkanaście platform. Dominują cztery, z których tylko jedna, najmniej znana, jest rdzennie angielska: to DigitalBrain z siedzibą firmy o tej samej nazwie w Brighton. Pozostałe trzy to australijski Moodle, norweski Fronter i Learning Gateway Microsoftu (jest też kilkanaście mniej znanych platform brytyjskich). Żadna z owych czterech platform nie dominuje zdecydowanie nad pozostałymi. Ujednolicenie platform na uczelniach może być trudne. Kadra uczelni może być przyzwyczajona do platformy, na której działa i nie jest to czynnik błahy. Wykładowca, opanowawszy świetnie po miesiącach czy nawet latach pracy jedną platformę e-learningową, może odmówić przeniesienia się na inną, uznając - skądinąd słusznie - że opanowywanie szczegółów pracy w nowym systemie to zajmowanie się przez kolejne miesiące sprawami w istocie czysto technicznymi i mało interesującymi. Przenoszenie zasobów między różnymi platformami też nie zawsze przebiega bezproblemowo - mimo stosowania standardów, w niektórych przypadkach może wymagać "ręcznej" i żmudnej konwersji. Poza tym uczelnia może dysponować poważnym oprogramowaniem narzędziowym, tworzonym na konkretną platformę, a przynajmniej silnie z nią zintegrowanym (systemy symulacyjne czy animacje o wysokim stopniu parametryzacji, bazujące na zmiennych zewnętrznych, zdefiniowanych na platformie, programy odwołujące się do tabel w bazie danych platformy na bardzo niskim poziomie). To wszystko może grozić sytuacją, w której student, jakkolwiek - poprzez Shibboleth - na kilka uczelni będzie wchodził zawsze ze swojej strony macierzystej, na każdej z nich będzie musiał pracować z inną platformą. Przy platformach klasy Fronter, Moodle czy Learning Gateway może to wymagać uczenia się kilku faktycznie różnych środowisk e-learningowych.

W grudniu 2006 r. BECTA ogłosiła, że wybrała 10 platform e-learningowych, które oficjalnie zaleca do używania w sektorze edukacyjnym. Na owej liście wybranej spośród 119 zgłoszeń, zabrakło dwóch najpopularniejszych w Wielkiej Brytanii platform: Moodle i Learning Gateway. Pominięcie Moodle dało asumpt do wysunięcia zarzutu, że BECTA celowo pomija rozwiązania open source. Co trzeba podkreślić, dyskusja nt. platform typu open source a platform licencjonowanych nie tylko nie osłabła, ale przeciwnie, zyskuje na sile, co jest naturalne, jeśli zważyć na rozwój e-learningu i szybkie rozszerzanie się potencjalnego rynku dla platform. Zwolennicy obydwu rozwiązań mają argumenty. Dyskusja będzie trwała, być może bez znaczących wyników - przyjęcie przez uczelnie brytyjskie jednej platformy e-learningowej jako wzorcowej dałoby jej olbrzymi atut i zapewniłoby znaczne zwiększenie udziału w rynku. BECTA broni brytyjskich producentów narzędzi e-learningowych i jest to zrozumiałe. Z drugiej strony jest wątpliwe, by firmy brytyjskie zdołały zagrozić pozycji platform niebrytyjskich, jak Moodle, Fronter czy Learning Gateway. Trudno zatem liczyć na ujednolicenie platform na rynku brytyjskim w najbliższym czasie.

Trzeba też podkreślić, iż uruchomienie studiów prowadzonych na kilku uczelniach wymaga szeregu poważnych rozwiązań organizacyjnych. Należałoby np. utworzyć oddzielną federację uczelni, które łącznie miałyby kształcić studentów. Pojawić się może problem unifikacji metod i poziomów merytorycznych kursów na różnych uczelniach, tak by składały się na w miarę spójny program uniwersytecki. To będzie wymagało wielu ustaleń, także programowych, zwłaszcza jeśli kształcenie ma się skończyć uzyskaniem dyplomu czy jakiejś formy certyfikatu. Prawdopodobnie student nie będzie miał też pełnego wyboru, raczej warianty, czy zestawy kursów na poszczególnych uczelniach do wyboru. Niewykluczone, że niektóre uczelnie wchodzące w układ federacyjny z innymi będą musiały zmodyfikować swój program studiów. Jeśli nawet ograniczyć się tylko do wspomnianej wersji studiów, z dwiema czy trzema uczelniami (techniczne plus Oxford), to prawdopodobnie lektorat z angielskiego na Oxfordzie musiałby uwzględniać odpowiednią terminologię techniczną, co mogłoby nawet oznaczać konieczność zatrudnienia dodatkowych wykładowców.

Są to problemy techniczne i organizacyjne. Niezależnie od tego na drodze do tworzenia takich studiów wielouczelnianych mogą stanąć inne problemy, bardziej subtelne, ale przez to być może trudniejsze do przezwyciężenia. Jeśli np. uczelnia techniczna oferuje studentom-obcokrajowcom pełny program studiów, łącznie z własnym lektoratem z angielskiego, to dołączenie do tego oferty nauki angielskiego na uniwersytecie w Oxfordzie może finalnie osłabić ofertę uczelni. Można oczywiście próbować tak określić ofertę zbiorczą kilku uczelni, że każda oferuje tylko przedmioty, które nie są wykładane na pozostałych uczelniach. Jednakże, pomijając to, na ile skonstruowanie takiej oferty będzie w ogóle możliwe - nawet przy takim założeniu skutki wspólnej oferty mogą nie być dla wszystkich pożądane. Doświadczenia studenta w równoległym studiowaniu na kilku różnych uczelniach i możliwość konfrontacji poziomu i klarowności wykładów i ćwiczeń, kompetencji, kultury, dorobku i tytułów naukowych wykładowców, narzędzi dostępnych na portalach uczelni czy jakości treści prezentowanych na platformach mogą spowodować np. migrację studentów z jednej uczelni do drugiej. Uogólniając, na federacji kilku uczelni tworzących wspólny program studiów niektóre z nich mogą zyskać, ale inne mogą stracić. Zazwyczaj też nie wszyscy partnerzy w federacji będą równouprawnieni - jedni mogą ponosić większe koszty realizacji wspólnego programu studiów, inni mniejsze. Jedne uczelnie - jako bardziej renomowane - mogą przyciągać studentów w większym stopniu, inne będą mniej atrakcyjne. To może owocować różnymi konfliktami, niekoniecznie tylko o podłożu finansowym. I nie ulega wątpliwości, że ciała decyzyjne uczelni mających być potencjalnymi członkami federacji i tworzących wspólny program studiów, będą bardzo ostrożne przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji.

Bibliografia

  • Słownik Wyrazów obcych, wydanie nowe, red. E. Sobol, PWN, Warszawa 1997.
  • J. Kenny, Moodle nudges forward, Link, "Guardian" 8 stycznia 2008 r.
  • Personalised Learning in Schools, BESA 2007.
  • Biblia to jest całe Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu; Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne, Warszawa.
  • B. Galwas, E. Piwowarska, S. Nowak, Wirtualny Uniwersytet w Europie - próba oceny, Materiały konferencyjne z VII Konferencji Uniwersytetu Wirtualnego, Warszawa 2007.

Netografia

INFORMACJE O AUTORZE

Marek Kotowski

Autor ma na swoim koncie kilkadziesiąt publikacji z dziedziny programowania, w tym kilka książek, m.in. Wysokie C (styl kodowania i przenośność programów w języku C) i Pod zegarem (przejmowanie przerwań i programowanie rezydentne na IBM PC). Obecnie pracuje w Redakcji Realizacji Wielomedialnych WSiP S.A, gdzie zajmuje się m.in. tworzeniem kursów na platformie Moodle, a także e-learningowymi projektami własnymi WSiP, w tym kursami online dostępnymi na stronach Wydawnictw.