Superstudent

- szansa czy przekleństwo dydaktyków?

Grzegorz Myśliwiec, Paweł Garczyński

Wprowadzenie

Felieton jest próbą pokazania, jak obecność osoby nadaktywnej, ambitnej i zaangażowanej może wpłynąć na skuteczność przeprowadzenia zajęć i aktywizację pracy w grupie. Dlaczego warto uczyć się wykorzystywać wiedzę, umiejętności i aktywność tej osoby dla osiągnięcia określonych celów, zamierzeń programowych związanych z nauczaniem danego przedmiotu. Na zasadzie kontrastu - jak można zaprzepaścić tę szansę i dlaczego.

Superstudent: Kim On jest?

Wiele na ten temat już napisano i powiedziano. Zwłaszcza wyszczególniając charakterystyki takiej osoby, jak superstudent (lider)1. Bardziej opisowo: superstudent to ktoś, kto jest najlepszy wśród wszystkich innych osób, równie dobrych w danej grupie. Jest to ktoś wyróżniający się w określonej, interesującej nas dziedzinie, wyróżniający się aktywnością. Jest to także ta osoba, która odpowie "coś", kiedy po długim monologu wykładowcy oraz milczeniu ze strony audytorium, prowadzący zajęcia ma do słuchaczy tylko jedną prośbę. O treści: Proszę, powiedzcie coś...2.

Punkt odniesienia...

Z zajęciami o charakterze warsztatowym związane są pewne wymagania. Zarówno wobec prowadzącego, jak i uczestnika. Od uczestników wymagają one m.in. aktywności, zaangażowania i wkładu pracy3; od prowadzącego zaś przede wszystkim umiejętności zainteresowania słuchacza przedmiotem i obiektywnej, mającej charakter ciągły, oceny postępów uczestnika danych zajęć.

W zajęciach tego typu, swego rodzaju "punktem odniesienia" dla wystawienia takiej czy też innej oceny może być pewna osoba. To właśnie patrząc na wkład pracy tej osoby, wartość tej pracy oraz zaangażowanie tego swego rodzaju "lidera", jesteśmy w stanie - lepiej lub gorzej - ocenić resztę uczestników danych zajęć. Ocenić osoby, z którymi mieliśmy przyjemność współpracować na danych laboratoriach, ćwiczeniach czy konwersatoriach - jakkolwiek byśmy tych zajęć nie nazwali. Oczywiście potencjalny błąd takiej oceny możemy zminimalizować, uwzględniając także określone wytyczne, harmonogramy, opracowane wcześniej kryteria ocen itp. Aczkolwiek przyznajmy, że oceniając osoby zgodnie z zasadą "za daną aktywność i wkład pracy', niewątpliwie, osoba lidera na zajęciach jest na wagę złota. Zwłaszcza w perspektywie tego, co robi i co osiąga.

Autor informacji zwrotnej ...

Lider4 jest potrzebny. Zwłaszcza jeśli jest to osoba, która ma coś do powiedzenia. "Coś" w przypadku tego akapitu niech będzie wypowiedzią wartościową pod względem merytorycznym i adekwatną do omawianych zagadnień.

Jeśli wykładowca wie, jaką wiedzę chce przekazać swoim słuchaczom i konsekwentnie realizuje to zacne zamierzenie, może mówić o sukcesie. Jest to jednak sukces połowiczny. Druga połowa sukcesu to informacja zwrotna od odbiorców danego komunikatu. I tutaj właśnie pole do popisu ma człowiek, któremu poświęcony został ten felieton. Który zacznie pytać, komentować, być może uzupełniać informacje przekazane przez prowadzącego zajęcia. Człowiek, który przez swoje zachowanie spowoduje, że być może inni uczestnicy zajęć także zajmą jakieś stanowisko w danej sprawie - skomentują coś, dopytają, zechcą wyjaśnić niedomówienia czy też uzyskać dodatkowe informacje tak, aby wszystko było jasne, klarowne, zrozumiałe. Jeśli tak się stanie, wówczas możemy mówić o sukcesie. Nawiązany został dialog, wszystko zostało omówione i uzupełnione o wymagane informacje. Sukces, którego katalizatorem były - co się często zdarza - jeden człowiek i jedna wypowiedź (inicjująca następne).

Superstudent, któremu się wydaje...

...że jest liderem. W tym wypadku nie jest on osobą mile widzianą. W pewnych sytuacjach - uzasadnionych, aczkolwiek o wiele częściej nie - rolę lidera w grupie określa się trzema słowami. Lider to - po prostu - persona non grata. Niektórzy nie potrzebują takich ludzi. Aktywny i ambitny komentuje, zabiera głos, uzupełnia przedstawione wcześniej przykłady, przytacza nowe, dyskutuje i skłania innych do dyskusji.

W odczuciu niektórych zabiera czas. Rzuca rękawicę. Ma czelność podejmować polemikę. Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze zachęci inne osoby do czynnego udziału w zajęciach i po co to komu? Zwłaszcza jeśli ktoś przychodzi tylko powiedzieć to, co przygotował na dane zajęcia... i wystarczy. A lider... Takiego "nadgorliwca" trzeba czymś zająć.

Jest mistrzem destrukcji ...

Są na to sposoby. Można poprosić taką osobę o przygotowanie szczegółowej wypowiedzi, referatu, odczytu na temat, który tak bardzo ją zafrapował i na który tak długo wypowiadała się na naszych zajęciach. Tak - to świetny pomysł. Lider popracuje, zmęczy się, wykona syzyfową pracę na temat, o którym już nikt nie będzie pamiętał kilka zajęć później. Oczywiście bez jakichkolwiek bonusów czy nagród. Bo jeszcze ktoś wpadnie na pomysł, że to się opłaca! Zająć lidera. Zmęczyć. Zniechęcić. Obrzydzić mu zainteresowanie. Spacyfikować go tak, aby już nigdy nie przeszło mu przez myśl okazywać jakiekolwiek zaangażowanie i zainteresowanie. Poprosić go o dotarcie do przykładów i materiałów, których zdobycie graniczy z cudem. Zasugerować, aby zapoznał z nimi innych słuchaczy. Tak - to świetny pomysł. Niech inni zobaczą, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Zobaczą - wyciągną wnioski. Przejdą przez nich dreszcze... i już nikt nie poprosi o jeszcze... Bo i po co... A wtedy my już spokojnie, bez zbędnego zaangażowania ze strony słuchaczy, zrobimy swoje. W końcu - po co nam dyskusje, polemiki... jeszcze moglibyśmy źle wypaść, znaleźć się w podbramkowej sytuacji... po co nam to... A poza tym... i tak nam się nie chce!

Czeski film..., czyli ...

Po takim potraktowaniu choć jednej osoby reszta grupy zajęciowej z pewnością zada sobie jedno, bardzo, ale to bardzo ważne pytanie: czy jest sens się wychylać? Może rzeczywiście w życiu najlepszy jest średni? A BMW? Nie jest to tylko skrót bawarskiej solidności i jakości w świecie motoryzacji. Zwłaszcza jeśli w niektórych środowiskach zawodowych definiuje się go w znaczeniu Bierny, Mierny..., ale Wierny. Z punktu widzenia studenta, słuchacza, osoby uczącej się5, która miała szlachetne intencje i błyskawicznie została spacyfikowana... Po co się wychylać i narażać? Jak można zauważyć, przez pewne zaniedbanie i niedocenienie czyjejś aktywności, lider6 zostaje w prosty sposób wyeliminowany. Jakie to proste. Tylko czy warto?

Być albo nie być... Liderem.

Najlepiej być drugim... - powiedział kiedyś ktoś mądry. Pierwszemu przypadają w udziale nie tylko pochwały, bonusy, gratyfikacje, nagrody, szacunek... wystarczy tylko poczekać do momentu, aż coś pójdzie nie tak... Kto wie, czy w kontekście przytoczonych w poprzednim akapicie informacji to zdanie nie jest prawdą... Biorąc pod uwagę, że i tak "sukces ma wielu ojców". Natomiast porażka... No cóż... Pierwszy zawsze jest "na celowniku" i każdy tylko patrzy, kiedy powinie mu się noga. Czy warto próbować wytrzymywać tę dodatkową presję? Czy warto się do tego przyzwyczajać?

Konsekwencją tego, że ktoś nie docenia osoby, która nie tylko potrafi się uczyć, ale może także wiele nauczyć i drugą stronę, jest to, że uczestnik będzie się bał powiedzieć nawet to "coś". "Coś" w sytuacji, kiedy będzie taka potrzeba. "Coś" ku refleksji na przyszłość... po tym wszystkim, co tutaj zostało napisane.

"Zagospodarować" superstudenta, czyli ...

W mentalności wielu osób "Najlepszy jest średni, bo...". Wychylisz się trochę, to - pamiętaj - ktoś kiedyś Cię skróci. Lepiej nie pokazuj, że wiesz, umiesz, potrafisz. Zwłaszcza że ryzykujesz pokazanie tego, że jesteś lepszy od innych. Aczkolwiek, co w tej sytuacji z uczeniem się od najlepszych - wymianą informacji, umiejętności, które działają na korzyść obu stron? Lider czy też uczeń uczy się od wykładowcy, szefa, współpracownika. I - jakby nie patrzeć - vice versa.

Wchodząc na swoje pierwsze zajęcia młody7 wykładowca jest wystawiony na próbę - próbę autorytetu, pewności, siły osobowości i posiadanej wiedzy, umiejętności, zdobycia szacunku, kontroli sytuacji i realizacji celów. Z jednej strony to on ocenia. Z drugiej - sam jest oceniany. Sprawdzany pod kątem określonych zachowań i reakcji na określone zachowania. W grupie, takiej czy innej, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał się zmierzyć, rzucić rękawicę, powalczyć intelektualnie z jakimś problemem. Zwłaszcza jeśli ma charakter i możliwości, tudzież wiedzę, które tej osobie na to pozwolą. Oczywiście należy zadbać o to, aby człowiek ten nie miał szans na wygraną w takiej walce. Stąd niezwykle ważna jest rola umiejętności dawania dużo od siebie8, ale także i brania od innych. W myśl zasady: Dyskutujemy, niech wygra lepszy, aczkolwiek najlepiej będzie, jeśli będę to ja!9. Wprawdzie nie ma ludzi wszechwiedzących i nieomylnych, a w życiu trzeba uczyć się tak, aby inni nie spostrzegli, że się człowiek uczy10. Aczkolwiek w dobie spadku prestiżu wykładowcy, mentora, nauczyciela należy dbać o posiadanie najwyższych kompetencji, wiedzy i autorytetu w danej dziedzinie. Poza tym - mieć określony charakter. Lider ma tę piękną cechę, że zazwyczaj jest waleczny, a także uwielbia rywalizację. Dla wielu osób to może być bardzo męczące, aczkolwiek należy się tego nauczyć. Dawać wiele od siebie - tyle samo wymagać od innych, zachowując przy tym kulturę, klasę oraz dbając o szacunek dla siebie i innych. Tak wygląda transakcja wymienna. I tak powinna wyglądać współpraca między liderem a - jakby nie patrzeć... liderem, nawet jeśli trochę starszym (lub młodszym) i pełniącym trochę odmienną funkcję. Niektórzy ludzie i ich olbrzymia, aktualna wiedza, w dzisiejszym szybko zmieniającym się otoczeniu, mogą być naprawdę wartościowi.


Wolność to dobra rzecz...

...dlatego należy uważać, ażeby nikt nie brał jej sobie za wiele - jak ładnie zauważył kiedyś Henryk Mann, pisarz i aforysta niemiecki. To prawda. A takie czy też inne sytuacje dnia codziennego, w kontekście lidera, "wolnej ręki" w jego działaniu, aktywności na takim czy też innym polu, stanowią najlepszy komentarz do tej myśli.

Informacje o autorach

zobacz podgląd
GRZEGORZ MYŚLIWIEC
Autor jest pracownikiem Centrum Pedagogiczneog SGH. Specjalizuje się w problematyce etyki i kultury pracy.










zobacz podgląd
PAWEŁ GARCZYŃSKI
Autor jest absolwentem Szkoły Głównej Handlowej kierunków zarządzanie i marketing oraz stosunki międzynarodowe polityczne. Do obszaru zainteresowań naukowych zalicza negocjacje i ich składowe, osobowość człowieka, zagadnienia związane ze stereotypem, przywództwem i zarządzaniem ludźmi w organizacji.

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

dodaj komentarz dodaj komentarz

Przypisy

1 Takie jak: aktywność, zaangażowanie, myślenie perspektywiczne, umiejętność przewodzenia grupie... i tak dalej. Papier wszystko przyjmie, aczkolwiek czy jest sens ponownie przytaczać to, co zostało już gdzieś napisane i powiedziane? Najważniejsze, że wszyscy wiemy, o co i o kogo - w przybliżeniu - chodzi.

2 Jakby nie patrzeć, w tym konkretnym przykładzie, odpowiedź taka jest kamieniem milowym, postępem komunikacyjnym na froncie wykładowca - słuchacz w trakcie danych zajęć.

3 W myśl zasady: Jesteś oceniany na zajęciach. A ocena jest odzwierciedleniem Twojego zaangażowania i pracy.

4 Nawet kilka bardziej aktywnych osób.

5 Jakkolwiek byśmy tego człowieka nie nazwali.

6 Podobnie jak jego potencjalni naśladowcy.

7 Zresztą, nie ma co ukrywać, zjawisko to dotyczy także nauczycieli i wykładowców z dłuższym stażem. Uczniowie - starsi czy młodsi - zawsze obserwowali... i wciąż obserwują. Biada temu, jeśli u kogoś dostrzegą choć raz cień słabości charakteru, niekompetencji, niekonsekwencji, niezdecydowania czy też nieumiejętności działania w sytuacji podbramkowej.

8 I zadbania o to, aby "dużo" naprawdę miało swoje realne odzwierciedlenie w kompetencjach, umiejętnościach i wiedzy danego wykładowcy, młodszego czy też starszego wiekiem.

9 Wykładowcy czy też szefowi nie trzeba raczej tłumaczyć, dlaczego. Tak jak odpowiadać na pytanie, czy szanujący się specjalista o określonej wiedzy i kompetencjach popartych określonym tytułem naukowym czy też zawodowym chciałby, aby ktoś zwracał się do niego (przykładowo) per Nikodem Dyzma. W tej roli sprawdzali się już Adolf Dymsza, Roman Wilhelmi, Cezary Pazura... Mimo że lista ta ma charakter otwarty można spokojnie zaryzykować tezę, że niewiele osób chciałoby "zaszczycić ją" swoją obecnością.

10 Winston Churchill.