AAA

Złodzieje wiedzy, czyli glosa o lekkim zabarwieniu
moralno-etycznym. cz. II

Uczelniany bat na plagiat!

Grzegorz Myśliwiec, Paweł Garczyński

Plagiat...


Wybrane spostrzeżenia i wnioski związane z wprowadzaniem pilotażowych rozwiązań wykorzystujących elektroniczne narzędzia weryfikacji stopnia samodzielności pisania prac naukowych przez studentów na uczelniach wyższych w Polsce.

Spróbujmy w tym artykule odpowiedzieć sobie wspólnie na pytanie, czy w dobie rozwoju środków przekazu informacji (zwłaszcza takich jak internet oraz słowo pisane), łatwości dostępu do tych informacji, a także ich powszechności, jesteśmy w stanie skutecznie walczyć z (cytujemy, aby nie zostać posądzonymi o naruszenie czyichś praw autorskich): przywłaszczeniem sobie autorstwa jakiegoś utworu lub wprowadzaniem w błąd, co do autorstwa części lub całości utworu?1

Plagiat... rzecz starsza od diamentu, węgla czy też torfu

W ostatnim czasie, jak już zdążyliśmy napisać (mniej lub bardziej poważnie), znowu pojawia się bardzo dużo rozważań i polemik, poświęconych zagadnieniom związanym z samodzielnością tworzenia wszelkiego rodzaju prac pisemnych. Celowo piszemy znowu, ponieważ problematyka tworzenia niesamodzielnych "dzieł literackich", o zróżnicowanej objętości i mniej lub bardziej doniosłym charakterze, nie stanowi przecież żadnego novum. Z problemem tym nauka polska i światowa próbują sobie poradzić już od dłuższego czasu - z lepszym lub gorszym skutkiem. Współcześnie, jak twierdzą eksperci i znawcy tematu, stajemy się świadkami pewnego przełomu. Przełomu w walce z pisaniem prac bez poszanowania praw autorskich czy też przepisywaniem cudzego dorobku intelektualnego słowo w słowo. W walkę tę zaangażowano również internet.

Magisterski outsourcing...

Głównym problemem w biznesie jest dzisiaj nie niedobór towarów, ale niedobór klientów - jak zauważa Philip Kotler2. To samo musi dotyczyć rynku usług - i to w bardzo szeroko pojętym znaczeniu - jeśli po wpisaniu w popularną wyszukiwarkę internetową słów pisanie prac dyplomowych, otrzymujemy w rezultacie wiele odnośników do firm i osób, które gotowe są napisać każdą pracę naukową od podstaw3 - szybko, sprawnie i na temat. Począwszy od referatu, a skończywszy na rozprawie magisterskiej. Oferowany jest pełen zakres usług - od udania się do biblioteki i znalezienia materiałów do dostarczenia potencjalnemu nabywcy zamówionej pracy wraz z wydrukiem z określonego programu antyplagiatowego, mającym być dowodem wysokiego stopnia samodzielności pracy. Jak widać, strach wielu osób przed programem Plagiat.pl pełni funkcję osobliwej reklamy, skoro na rynku działa tak wiele firm z tej branży, które wręcz "na wczoraj" szukają świeżych, dobrze piszących piór, najlepiej ze świata nauki - za bardzo dobre pieniądze. Ktoś tutaj po prostu ma za dużo zleceń i powiedzmy, że domyślamy się, z jakiego powodu tak się dzieje. W każdym razie - mniejsza o to. Często jednak przewijającym się - niczym hołd czy pewien dowód wdzięczności za stworzenie popytu i dobrą koniunkturę - wątkiem, jest pewna "reklama"4 występująca w różnych formach na większości tego typu portali, której istotę można oddać w kilku następujących słowach: Prace w 100% samodzielne - dostarczamy nawet wydruk z firmy Plagiat.pl. Chcesz, aby było dobrze, zrób to sam (Napoleon Bonaparte), czyli dlaczego warto pisać pewne rzeczy samemu. Życiowe, czysto hipotetyczne studium przypadku

Trzy proste słowa - zrób to sam - mogą stanowić nie tylko motto wielkiego francuskiego stratega czy też tytuł periodyków autorstwa innej wielkiej osoby, mianowicie Adama Słodowego. Abstrahując od znaczenia i przeznaczenia tych słów oraz wszelkich zagadnień związanych z wojskowością czy też remontami domowymi, należy stwierdzić, iż to krótkie zdanie powinno przyświecać każdemu, kto podejmuje się napisania czegokolwiek, co gdziekolwiek znajdzie swoje odzwierciedlenie czy też zaowocuje jakimiś profitami (dyplom, gratyfikacja finansowa, wyróżnienie itp.). Dlaczego? Z bardzo prostej, prozaicznej przyczyny. Czasem w swoim życiu człowiek ma szansę zrobić wielką, spektakularną karierę. Niezależnie od tego, czy będzie to kariera Nikodema Dyzmy (tym razem bez ról Adolfa Dymszy, Romana Wilhelmiego czy też Cezarego Pazury), czy też prawdziwy, wypracowany w pocie czoła sukces. Oczywiście może się tak stać, ale nie musi. W końcu niektórym ludziom dane jest zrobić karierę, innym nie. Załóżmy jednak - aby udało nam się zobrazować pewne zagadnienia przykładem - że jest pewna osoba i jest pewien sukces. I - aby przykład był bardziej tragiczny, aczkolwiek życiowy - jest kilka osób, które patrzą naszemu przyjacielowi na ręce, oczekując na jego porażkę. A dodatkowo same szukają "haków", na których chętnie, bez mrugnięcia okiem, powieszą naszego bohatera "za żebro", aby móc w przyszłości zająć jego miejsce. Czy taki scenariusz jest możliwy? Oczywiście, że tak. Wystarczy wziąć przykładowo codzienną gazetę, opisującą świat polityki czy też biznesu i już pewne fakty zostają same zweryfikowane pozytywnie, w sposób empiryczny. Jak to się mówi - i co często się sprawdza w niektórych środowiskach - człowiek człowiekowi wilkiem5. W naszym hipotetycznym przypadku, jakiś "życzliwy" naszemu bohaterowi człowiek, gdzieś doszukał się jego pracy magisterskiej. Zdobył nawet kopię egzemplarza i zatroszczył się o to, aby ktoś kompetentny sprawdził jej wartość merytoryczną, a także stopień samodzielności. O ile merytoryka pracy nie budziła zastrzeżeń, o tyle okazało się, że praca jest permanentnym zlepkiem kilku opracowań, które na dodatek można już w chwili obecnej znaleźć w formie elektronicznej. W czasach, kiedy nasz bohater pisał swoją pracę, nie spodziewał się, że w przyszłości takie sprawdzenie będzie możliwe. Pewne rzeczy były niewyobrażalne - zwłaszcza narzędzia elektroniczne do sprawdzania danych prawidłowości - bardzo skuteczne zresztą. W każdym razie ktoś stracił dyplom, dobrze płatną pracę, przekreślił swoją dalszą karierę zawodową, ponieważ gdzieś, kiedyś zastawił na siebie skutecznego "haka", który niestety został przez kogoś znaleziony i umiejętnie wykorzystany. Hipotetyczny scenariusz? Infantylna, propagandowa bajka na dobranoc dla grzecznych dzieci, przypominająca bardziej kronikę filmową z minionej epoki niż prawdziwą, współczesną, życiową sytuację? Przykład teorii spiskowej na płaszczyźnie sielanki codziennego życia? A może sequel filmu i książki Akwarium, czyli samotność Szpiega, Wiktora Andriejewicza Suworowa (a właściwie Władimira Rezuna)? A dlaczego - Mili Państwo - współcześnie na wielu uczelniach mówi się tylko i wyłącznie o sprawdzaniu przez programy antyplagiatowe prac studenckich teraźniejszych lub tylko tych, które zostaną napisane w niedalekiej przyszłości? Nikt jednak nie wspomni ani słówkiem o tych już napisanych. Zwłaszcza 20-30 lat temu przez ludzi, piastujących dziś często wysokie stanowiska. Ludzi znanych i cieszących się niejednokrotnie szacunkiem i uznaniem społeczeństwa. Oczywiście można wyjść z założenia, że prawo nie działa wstecz. Agitować za takim rozwiązaniem i starać się skutecznie je egzekwować. Kiedy jednak - jakimś dziwnym trafem, znaną sobie metodą - jakiś dziennikarz dociera do egzemplarza pracy magisterskiej znanej osoby, opieczętowanego krótką adnotacją nie udostępnia się, zleca sprawdzenie jej pod kątem samodzielności i publikuje negatywne wnioski z tego sprawdzenia, dopiero wtedy pojawia się problem. Słychać wówczas głosy pełne zdziwienia i oburzenia, że to jest niemożliwe, że narzędzia do sprawdzenia nie są jeszcze w pełni doskonałe6, a w ogóle to jakim prawem ktoś miał czelność dokonać takiego sprawdzenia bez zgody autora pracy itp. A wystarczyło tylko postarać się napisać coś od siebie, samemu, ewentualnie opatrując cudze wnioski i spostrzeżenia przypisem naukowym z informacją o autorze, tytule dzieła, miejscu i roku wydania, stronie. Czy jest to aż takie trudne? Nie wszystkie prace muszą mieć przecież charakter samodzielny. Jak można zauważyć - życie jest tylko życiem. Stwierdzenie proste, ale często się sprawdza. Nawet, jeśli to życie w niektórych przypadkach z powodu winy pewnych osób, przypomina scenariusz filmu Krzysztofa Zanussiego Barwy Ochronne z 1976 r. W związku z tym wszystkim, co zostało napisane w niniejszym akapicie, trzeba zapytać, czy warto samodzielnie pisać prace naukowe? Nawet wtedy, kiedy komuś się po prostu nie chce, bo prościej jest coś skopiować? Wielokrotnie użyć kombinacji klawiszy "CTRL + C" oraz "CTRL + V". Na to pytanie niech każdy czytelnik odpowie sobie sam, rozważając wszelkie "za" i "przeciw" oraz dokonując ewentualnie bilansu potencjalnych przyszłych zysków i strat.

Uczciwy, kompetentny

Wirtuoz. To nie jest tylko określenie człowieka o słuchu absolutnym, człowieka - orkiestry, który potrafi zagrać wszystko i to na każdym instrumencie muzycznym.

W świecie nauki wirtuoza można rozpoznać po tym, że otrzymując do sprawdzenia pracę pisemną, człowiek ten, po jednokrotnym, pobieżnym przeczytaniu tego materiału, bezwzględnie i z chirurgiczną precyzją, wskazuje na to, co zostało napisane przez autora samodzielnie, a co - po prostu - nie. Przy czym osoba ta - nawet obudzona o godzinie 4 nad ranem - jest w stanie ad hoc wskazać źródło, tytuł i autora niesamodzielnych wypowiedzi, które znalazły się w danym opracowaniu pisemnym bez przypisu wskazującego na te konkretne informacje. A jeśli ma naprawdę dobry dzień - także i strony danego opracowania, które przepisywał nieuczciwy autor. W przypadku takich ludzi nie ma mowy o oddawaniu im do sprawdzenia prac o charakterze niesamodzielnym, nietwórczym. W nomenklaturze których funkcjonują one pod pojęciami "kitów", "gniotów", "bubli", "zlepku nieudanych replik cudzych wniosków i spostrzeżeń, przepisanych na dodatek bez podania źródła pochodzenia". Oczywiście są to tylko niektóre określenia, te bardziej delikatne - i nie ukrywajmy - cenzuralne, mieszczące się jeszcze w granicach dobrego wychowania. Innych nie podajemy - i tak przepadłyby w recenzji. Czy są na tym świecie jeszcze ludzie, którzy to potrafią?

Rodzime rozwiązanie

System antyplagiatowy Plagiat.pl jest produktem przeznaczonym dla środowisk akademickich, a także wszelkich podmiotów zajmujących się wydawaniem opracowań literackich. Już po wejściu na główną stronę serwisu7 dowiadujemy się o przeznaczeniu systemu (zwalczanie plagiatów) i możliwościach wykorzystania narzędzi, pozwalających na sprawdzenie oryginalności pracy poprzez porównanie z bazą ponad 3 000 000 000 (trzech miliardów) dokumentów zgromadzonych w światowym internecie. Poza tym na stronie znajdujemy kilka słów na temat pracy z systemem, odnośniki do poszczególnych wersji, odnośnik umożliwiający zarejestrowanie się w systemie oraz wiele innych informacji, o których nie zamierzamy tutaj zbyt wiele pisać.
Zainteresowane osoby po prostu zachęcamy do odwiedzenia wspomnianej w przypisie strony. Serwis można wykorzystywać zarówno bezpłatnie, jak i odpłatnie, w związku z czym różne są także możliwości oferowanych nam narzędzi, więc jeśli ktoś chciałby wykorzystać te rozwiązania na swoim podwórku, warto je poznać.

Rzeź niewiniątek

Aby jak najlepiej zobrazować aforyzm Konfucjusza przykładami, odwiedźmy na początek stronę internetową Wyższej Szkoły Biznesu - National Louis University w Nowym Sączu. Jest tam artykuł autorstwa Iwony Kamieńskiej pt. Nie ma ściągania8. W trakcie lektury najbardziej interesującą częścią artykułu okazuje się ta, dotycząca walki z plagiatami w murach wspomnianej uczelni, a co za tym idzie - zilustrowany przykładami opis skuteczności wprowadzonych rozwiązań. Siedem dwój otrzymali studenci tylko jednego wydziału (politologii) nowosądeckiej uczelni, w 2003 r. (na stronie internetowej artykuł datowany jest na 2004 r.). Rok później program Plagiat.pl wyłapał już tylko jednego kandydata do dwójki. Spektakularny sukces? Możemy stwierdzić, że jest ich wiele, popartych przykładami i odzwierciedlonych w artykułach zawartych w prasie i na danych stronach internetowych. W końcu liczba uczelni zainteresowanych skutecznym wykrywaniem plagiatów, a co za tym idzie - chcących podjąć współpracę z portalem Plagiat.pl wciąż wzrasta. Niektóre uczelnie - jak możemy zauważyć - już z nim współpracują. Natomiast większość tych placówek polskiej nauki, które jeszcze tego nie zrobiły, deklaruje podjęcie tej współpracy w przyszłości.

Strach się bać

Aż miło jest posłuchać wypowiedzi osób, gloryfikujących elektroniczne narzędzia wykrywania niesamodzielności prac naukowych. Jest to jednak w większości przypadków wątpliwa przyjemność. Także ze względu na to, że niektóre z tych osób są tak bardzo przekonane o skuteczności wspomnianych rozwiązań, że dają im całkowity kredyt zaufania, swego rodzaju carte blanche w kwestii rozsądzania, czy dana praca została napisana przez kogoś samodzielnie, czy też nie. Osoby te uważają, że jeśli dany program stwierdza, że coś zostało napisane niesamodzielnie, nie ma sensu podważać wyniku takiego sprawdzenia. Ich zdaniem w takim przypadku można spokojnie zawierzyć programowi i wyciągnąć w stosunku do autora konsekwencje w postaci - przykładowo - dwójki. Bo czy może być gorsza sankcja w stosunku do studenta, który popełnił kradzież czyjegoś dorobku intelektualnego, podpisując się pod nim swoim imieniem i nazwiskiem? Cóż... W niektórych przypadkach wiara jest silniejsza niż strach, zwątpienie, zdrowy rozsądek czy też świadomość pewnych niedociągnięć elektronicznych narzędzi do wykrywania plagiatów. W pewnych sytuacjach - jak można zauważyć - gloryfikacja każdego nowego rozwiązania do walki z plagiatami w świecie nauki (i nie tylko) urasta do rangi absurdu. Niektóre artykuły związane z tematem, zamieszczone w internecie czy też prasie fachowej oraz - jeśli ktoś się odważy na taki krok - dalsza ich lektura, nie dają złudzeń. Elektroniczne narzędzia do walki z niesamodzielnością pisania prac naukowych mają skutecznie wykrywać fałszerzy i złodziei cudzych myśli, spostrzeżeń, sentencji.

Poznaj swojego przeciwnika

Mechanizm działania narzędzi, wchodzących w skład takich systemów, jak przykładowo Plagiat.pl czy też wielu innych, polega na tym, że dany materiał naukowy zostaje sprawdzony przez dany program pod kątem podobieństwa do materiałów znajdujących się w internecie bądź w innej obszernej, elektronicznej bazie danych, jeśli tylko mamy do niej dostęp. Jeśli chodzi o internet, nie muszą to być oczywiście tylko materiały stricte naukowe. Może to być nawet kawał, anegdota zawarta na prywatnej stronie internetowej danego użytkownika. Jeżeli znajdą się one w czyjejś pracy naukowej bez odnośnika, to - co tu dużo ukrywać - są plagiatem, jak każdy inny tekst bez przypisu naukowego. Tekst autora pracy pisemnej zostaje porównany z tym, co znalazło się na czyjejś stronie internetowej. Jeśli program znajduje podobieństwo między tekstami, odnotowuje tekst poddawany sprawdzeniu jako niesamodzielny. Aby taki tekst, dane zdanie, nie zostały sklasyfikowane w kategorii plagiatu, należy opatrzyć je przypisem naukowym. Przez przypis naukowy rozumiemy wskazanie autora wypowiedzi, tytułu publikacji naukowej, strony czy też odnośnika - linku, jeśli dokument pochodzi z internetu. W przypadku wszelkiego rodzaju większych publikacji literackich mile widziane jest także dopisanie w przypisie miejsca i roku wydania danego materiału.

Jak działa Plagiat.pl?

Istotą działania programu Plagiat.pl (a jednocześnie - co tu dużo ukrywać - tym samym jego ograniczeniem i największym mankamentem) w jego obecnej formie jest to, że kluczem klasyfikacji tekstu w kategorii plagiatu są cztery sąsiadujące ze sobą słowa. Przytoczmy ponownie - dla przypomnienia - zacną myśl naszego poczciwego Konfucjusza. A właściwie jej część: Gdzie sznur wisi, tam (...). Takie czterowyrazowe stwierdzenie, jeśli znalazło się na czyjejś stronie internetowej, zostanie wykryte przez program i sklasyfikowane w kategorii plagiatu. Tak się stanie, jeśli piszący nie posłużył się przypisem, wskazującym na autorstwo wypowiedzi. Takich czterowyrazowych stwierdzeń, które nagminnie powtarzają się w sieci i które można sklasyfikować w kategoriach plagiatu może być bardzo wiele. Zdarza się często, że dany autor nie chciał popełnić plagiatu, zamieszczając w swojej pracy takie czterowyrazowe wyrażenia, jak (przykładowo): negocjacje na rynkach międzynarodowych, etyka w działalności gospodarczej, komunikacja werbalna i niewerbalna, sposoby uniknięcia fiaska negocjacyjnego, techniki i triki negocjacyjne, techniki ofensywne i defensywne, rozwiązania technologiczne w e-edukacji itp. Przykłady oczywiście można mnożyć. I cóż z tego, że ktoś napisał te stwierdzenia samodzielnie, w dobrej wierze, bo każdy używa w danej branży nagminnie takich czy innych krótkich wyrażeń. Program jest bezwzględny i sklasyfikuje te pojęcia w kategorii plagiatu. A uczelnia, aby ocenić ten stan rzeczy, będzie musiała zamówić dokładny wydruk fraz i zdań uznanych przez program jako kradzież czyjegoś dorobku intelektualnego. A to kosztuje. Nie wspominamy już o tym, że ktoś będzie musiał usiąść i porównać pracę danego autora z wydrukiem, aby zweryfikować stan rzeczy, który pokrótce opisujemy w przykładzie z rzeczywistością i podjąć decyzję, czy praca jest plagiatem, czy też program sklasyfikował w większej części kilkadziesiąt czy też kilkaset czterowyrazowych fraz właśnie w tej kategorii - więc nie ma się czym przejmować. W przypadku prac licencjackich czy też magisterskich sprawdzić to wszystko będzie pewnie musiał promotor, na spółkę z recenzentem. W każdym razie, ktoś będzie miał pełne ręce roboty - dodatkowej zresztą. Poza tym, kto wie, czy to nie wydłuży w przyszłości także ustalania terminów obron prac licencjackich, magisterskich czy też tych z wyższej półki. W każdym razie - pożyjemy, zobaczymy.

Twórcom Plagiatu.pl i osobom wykorzystującym go dla celów komercyjnych należy jednak zwrócić honor za uczciwość i zaznaczyć, że rzetelnie informują "na starcie" o pewnych kluczowych faktach, a właściwie pewnych mankamentach całego systemu...

Jeśli osoba, która odwiedziła stronę główną systemu Plagiat.pl, zapała chęcią odwiedzenia także sekcji Pomoc, to zapewne tylko na tym skorzysta, a nie straci. Są tam bowiem najczęściej zadawane pytania wraz z odpowiedziami dla osób, które mogą mieć pewne wątpliwości związane z korzystaniem czy też skutecznością elektronicznego narzędzia egzekwowania uczciwości wśród braci studenckiej i nie tylko. Na szczególną uwagę zasługuje pytanie: Jak należy interpretować wyniki działania systemu (Raport Podobieństwa)? Odpowiedź - jak już wspomnieliśmy uczciwą i rzetelną - przytaczamy w pełnym, oryginalnym brzmieniu, z podaniem źródła, aby nie zostać przypadkiem posądzonymi o plagiat:

Przy interpretacji Raportu Podobieństwa należy pamiętać o tym, że:

  • System Plagiat.pl jest tylko ślepym narzędziem wykrywającym podobieństwa pomiędzy dokumentami. Z tego powodu Raport Podobieństwa powinien być zawsze poddany analizie przez inteligentną osobę, a najlepiej dwie: autora pracy i oceniającego. W szczególności nie wolno opierać się jedynie na wielkości Współczynnika Podobieństwa - zawsze należy przejrzeć treść pracy i sprawdzić, czy zaznaczone fragmenty nie pochodzą z dokumentów, które zostały wymienione w bibliografii.
  • Plagiat.pl nie analizuje, która praca powstała wcześniej - ta zgłoszona, czy ta znaleziona i potraktowana jako źródło. W związku z tym na podstawie samego Raportu Podobieństwa nie można określić, która praca jest oryginałem, a która kopią. Do takich wniosków można dojść jedynie w drodze analizy obydwu dokumentów.
  • Ze względu na przyjęte metody poszukiwania podobieństw System może czasami zaznaczyć jako skopiowane wyrażenia, które są po prostu często wykorzystywane w języku polskim, takie jak np.: "z tego też powodu", "można odnieść takie wrażenie", "warto pamiętać o tym, że". Wpływ takich "pomyłek" (wynikających z "nadgorliwości" Systemu) na Współczynnik Podobieństwa nie powinien jednak przekroczyć 5%. Z tego też powodu prace, w których Współczynnik Podobieństwa ma wartość mniejszą niż 5% należy w zasadzie uznać za "czyste" chyba, że dokładna analiza treści Raportu wykaże, że podobieństwa nie ograniczały się do wyrażeń uznawanych za bardzo popularne.
  • Dla dokumentów obcojęzycznych System może wykazywać "nadwrażliwość" na frazy będące w częstym użyciu. Dzieje się tak szczególnie w przypadku tekstów w języku angielskim -- tutaj granica "czystości" dokumentu mierzona Współczynnikiem Podobieństwa przesuwa się w okolice 10%9.

Do przerwy 0:1

Ponieważ kluczem szukania podobieństw przez narzędzia Plagiat.pl są cztery, sąsiadujące ze sobą słowa, istnieją sposoby na oszukanie programu i wybrnięcie z kłopotliwej sytuacji bycia posądzonym o niesamodzielność pracy pisemnej. Studenci i tak już o tym wiedzą, więc można spokojnie o tym napisać. Zresztą... to oni podobno wpadli na ten pomysł jako pierwsi, więc to im należy się palma pierwszeństwa za zastosowanie pewnych pionierskich rozwiązań. Jeśli przykładowe stwierdzenie: gdzie sznur wisi tam zostaje sklasyfikowane jako plagiat, być może stwierdzenie gdzie sznur (albo lina) został powieszony już takim zdaniem nie będzie. No chyba, że ktoś pokusił się o napisanie czegoś takiego na jednym z portali poświęconych wspinaczce skałkowej10, aczkolwiek jest to bardzo mało prawdopodobne. W każdym razie - zawsze można to sprawdzić, przepuszczając krótki tekst przez darmową wersję programu i przekonać się o tym osobiście. Można tekst pozmieniać i powtarzać tę procedurę kilka razy do momentu, kiedy będziemy pewni, że napisaliśmy dzieło w 100% samodzielne, autorskie, pionierskie. Być może nawet przełomowe ze względu na te właśnie cechy. Jeśli bowiem niektórzy wymagają takich od studentów na swoich zajęciach - cóż począć. Takim ludziom daje się po prostu to, czego sobie życzą. Zwłaszcza jeśli nie chcą oni dyskutować na temat pewnych faktów i uznać niedoskonałości niektórych rozwiązań. I nawet wtedy, kiedy będzie to kosztowało piszącego trochę zachodu, korekt, nakładów czasu dla osiągnięcia pewnych rezultatów - wymaganych zresztą, jak już wspomnieliśmy. Cała sytuacja jest tylko świadectwem ważnych dwóch problemów:

  1. Narzędzie Plagiat.pl jest o tyle niedoskonałe, że można je oszukać przez przykładowe drobne zmiany szyków wyrazowych, stylistyki, użycie wyrazów bliskoznacznych itp., aby tylko nie dać mu szansy na znalezienie potencjalnych czterech i więcej wyrazów (często całych obszernych części tekstu) z opracowań, które dany autor wykorzystywał świadomie przy pisaniu swojej pracy naukowej i których autorstwo świadomie przypisuje swojej osobie. W tym przypadku czysto hipotetyczna zasada, przypisywana nieuczciwym autorom11, o treści Rżnij Walenty... z kilku opracowań tak, aby nikt nie poznał zostaje uzupełniona o jedno, genialne w swojej prostocie, słowo: inteligentnie! Bowiem na chwilę obecną program przy "rozsądnym, kontrolowanym pisaniu" i tak sobie nie poradzi. A w przyszłości? Może tak, a może nie. Ale o konsekwencjach takiego stanu rzeczy napiszemy w dalszej części artykułu, dotyczącej kwestii korzyści płynących z samodzielnego pisania prac - zarówno tych naukowych, jak i wielu innych.
  2. W przyszłości możemy być świadkami pewnego przykrego zjawiska - nie ukrywajmy - mającego charakter patologiczny. Wielu autorów może zacząć pisać swoje prace konkretnie "pod program", sprawdzający takie czy inne ich parametry. W przypadku osób nieuczciwych - bardzo dobrze. Może to nauczy je pewnej samodzielności, o ile w tym przypadku istnieje w ogóle coś takiego jak samodzielność. W przypadku osób uczciwych - które nieświadomie napiszą coś, co program sklasyfikuje jako rzecz niesamodzielną - ten stan rzeczy może zaowocować zabiciem ich inwencji twórczej, stylu, które ustąpią miejsca pisaniu w taki sposób, aby tylko program zweryfikował słowa na korzyść piszącego. Możliwe też, że z czasem tym osobom w ogóle przejdzie ochota na jakiekolwiek pisanie. Tak też przecież może zdarzyć, gdyż niektórych wręcz oburza i denerwuje, kiedy muszą napisać coś pod program, osobę oceniającą, dany temat, prelegenta... po prostu zrobić "sztukę dla sztuki" (jak to było w Krollu Władysława Pasikowskiego).

Poniżej kolejny przykład metody na wybrnięcie z - nazwijmy ją - wątpliwej przyjemności obcowania danej pracy naukowej z wybranymi elektronicznymi narzędziami do zwalczania plagiatów. Jest to chyba najmniej etyczny i najmniej uczciwy sposób napisania czegokolwiek, ale obecny w świadomości wielu osób od bardzo dawna. A po wprowadzeniu rozwiązań z użyciem programu Plagiat.pl ma się on o wiele lepiej niż kiedykolwiek.

Podsumowanie

Jak można zauważyć, współczesne narzędzia i metody wykrywania plagiatów, zwłaszcza te elektroniczne (Plagiat.pl jak i wiele innych12), mają swoje wady. Wiele osób nie traktuje ich jako w 100% obiektywnego i rzetelnego sposobu wychwytywania nieuczciwości i niesamodzielności w pisaniu prac naukowych. I bardzo dobrze, bo w pewnym sensie można je przyrównać do pierwszych translatorów - inteligentnych, elektronicznych tłumaczy. Wielu osobom do dziś pojawia się uśmiech na twarzy na samo wspomnienie, kiedy wpisywały w przykładowy program jedno proste zdanie w języku ojczystym. A program dokonywał tłumaczenia na język obcy w taki sposób, że aż wstyd byłoby zdać się na niego bez własnych umiejętności lingwistycznych. Współczesne elektroniczne narzędzia do wykrywania plagiatów także mają swoje wady. Często nawet podobne do tych, z którymi borykały się pierwsze elektroniczne narzędzia do dokonywania tłumaczeń. Aczkolwiek świadomość wielu potencjalnych zalet sprawi, że w ciągu kilku, być może kilkudziesięciu lat, rozwiązania te zostaną udoskonalone do tego stopnia, że z powodzeniem będzie można je stosować w świecie nauki i nie tylko. Chociaż - niezależnie od ich rzeczywistej czy też zadeklarowanej skuteczności - ostatnie słowo, sprawdzenie i tak będzie należało do człowieka - niezależnie od tego, czy będzie to promotor czy też recenzent. I niech lepiej, z wielu powodów wymienionych w tym artykule, tak zostanie. Ponieważ gdzie sznur wisi..., tam strach może być kiedykolwiek i cokolwiek napisać - gdyż nawet to proste stwierdzenie, mimo tego, że w zamyśle autorów miało mieć charakter samodzielny, autorski - przez niektóre osoby czytające ze względu na cztery pierwsze słowa może zostać sklasyfikowane w kategorii plagiatu, wypowiedzi zapożyczonej. I to o dużym współczynniku niesamodzielności (czy też współczynniku podobieństwa według innej nomenklatury).

INFORMACJE O AUTORACH

dr GRZEGORZ MYŚLIWIEC
Autor jest pracownikiem Centrum Pedagogiczneog SGH. Specjalizuje się w problematyce etyki i kultury pracy.










PAWEŁ GARCZYŃSKI
Autor jest studentem V-go roku Szkoły Głównej Handlowej na kierunku zarządzanie i marketing oraz absolwentem stosunków międzynarodowych politycznych tej uczelni. Działał w kilku uczelnianych organizacjach studenckich. Do obszaru zainteresowań naukowych zalicza negocjacje i ich składowe, osobowość człowieka, zagadnienia związane ze stereotypem, przywództwem i zarządzaniem ludźmi w organizacji.

 

Przypisy

1 home.elka.pw.edu.pl.... aby uczciwości stało się zadość.

2 P. Kotler, Marketing od A do Z, PWE, Warszawa 2004, s. 11.

3 Tym razem nie podajemy linków. Nie należy robić problemów czy też w jakikolwiek sposób zakłócać działań przykładowych podmiotów na danym rynku dóbr i usług - jak problem postrzegają liberałowie. Zostawmy wszystko ręce rynku. Niewidzialnej zresztą, jak uważają niektórzy.

4 Nazwijmy ją tak, jakkolwiek by to nie zabrzmiało.

5 Z łac. Homo homini lupus. Dla osób rozrzutnych można jeszcze dodać na końcu słówko est, ale będzie to rozwiązanie nieekonomiczne.

6 Z czym akurat się zgadzamy.

7 www.plagiat.pl/serv....

8 www.wsb-nlu.edu.pl/....

9 www.plagiat.pl/serv....

10 W końcu wspomniane trzy miliardy dokumentów zawartych w światowym internecie może zawierać bardzo różne pod względem tematycznym treści.

11 Nie wszyscy wychodzą z takiego założenia, ale być może zdarzają się wyjątki.

12 Wejdźmy przykładowo na stronę internetową home.elka.pw.edu.pl....