AAA

Funkcjonowanie wiedzy rolniczej

Amanda Krzyworzeka

Wprowadzenie

Rolnictwo to dziedzina aktywności zawodowej, która wymaga ciągłego szkolenia się i uzupełniania wiedzy fachowej - działanie w środowisku ciągle zmieniającym się i charakteryzującym się dużą dozą niepewności wymaga od rolników znacznej elastyczności i dostosowywania się do rzeczywistości. Zarządzanie wiedzą fachową staje się współcześnie kluczowym elementem pomyślnego prowadzenia gospodarstwa rolnego. Nowe odkrycia naukowe, skutkujące powstawaniem nowych środków ochrony roślin, nawozów, odmian roślin, a także zmiany w prawie i nowe rozwiązania technologiczne powodują, że rolnik - wbrew utartej opinii - nie może bazować na wiedzy przekazanej mu „przez ojców”1. Wobec wielości źródeł wiedzy fachowej (a może wręcz „informacyjnego przeładowania”) sposoby pozyskiwania jej i operowania nią przez współczesnych rolników wydają się być kwestią niemniej ważną niż zarządzanie wiedzą w przedsiębiorstwach, choć mają nieco odmienny charakter. Niniejszy artykuł jest poświęcony specyfice tej gałęzi zarządzania wiedzą: sposobom zdobywania wiedzy fachowej przez współczesnych rolników i jej źródłom, a także sposobom funkcjonowania tej wiedzy na wsi. Szczególną uwagę poświęcono nieskuteczności szkoleń dla rolników, zbiorowemu i lokalnemu charakterowi wiedzy rolniczej, a także tradycjonalizmowi rolników w niektórych działaniach.

Artykuł oparty jest na materiałach zebranych przez autorkę podczas długotrwałych badań etnograficznych2, prowadzonych w latach 2004-2007 we wsiach powiatu zambrowskiego. Podczas badań przeprowadzono 103 wywiady niesformalizowane, dokonywano też systematycznej obserwacji uczestniczącej. Badania obejmowały rolników, którzy utrzymują się ze swoich gospodarstw, a więc takich, którzy nie podejmują dodatkowej pracy zarobkowej, w których rodzinach dodatkowe źródła utrzymania stanowią jedynie uzupełnienie budżetu domowego. Średnia wielkość gospodarstwa rolnego (nie licząc gospodarstw niedochodowych, stanowiących jedynie zaplecze dla rodzinnej konsumpcji) na badanym terenie to około 15 hektarów.

Źródła wiedzy

Wielu rolników średniego pokolenia skończyło swego czasu rolnicze szkoły zawodowe, choć liczna jest też grupa tych, którzy zakończyli swą edukację na szkole podstawowej. Obecnie młodzi rolnicy często kończą wyższe szkoły rolnicze. Jednak dynamiczna sytuacja w rolnictwie sprawia, że zarówno wiedza, jaką rolnicy uzyskali kilkadziesiąt lat temu w szkole zawodowej, jak i ta uzyskana niedawno w szkole wyższej, już po kilku latach staje się w dużej mierze nieadekwatna do bieżących potrzeb. W związku z tym rolnicy, którzy chcą utrzymać się ze swoich gospodarstw, muszą poszukiwać wiedzy na własną rękę i uzupełniać swoje wykształcenie. Jednym z popularniejszych jej źródeł jest prasa fachowa (takie tytuły, jak choćby: „Wiadomości Rolnicze”, wydawane przez Podlaski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, niekiedy też droższy „TopAgrar” czy „Rolniczy Przegląd Techniczny”). Rzadziej funkcję tę spełniają programy emitowane przez telewizję i radio - rolnicy oglądają je nieregularnie, jeśli akurat są w domu w trakcie ich trwania.

Bardzo istotny jest sposób odbierania przez widzów czy słuchaczy informacji podawanych przez media. Jak pisze Michał Buchowski: środki masowego przekazu w jakiś sposób kształtują widzenie świata i rozmowy o nim, niemniej zawsze ulegają reinterpretacji na poziomie lokalnym3. Często można usłyszeć od rolników opowieści formułowane tak, jakby dotyczyły sąsiada, choć faktycznie są jedynie powtarzanymi rewelacjami zasłyszanymi w telewizji. Również opinie na tematy ekonomiczne czy rolnicze dotyczące lokalnej sytuacji kształtowane są często przez informacje z mediów ogólnokrajowych, podających dane niekoniecznie do tej sytuacji przystające. Media często są więc traktowane jako niezbyt wiarygodne źródło wiedzy - informacje z nich czerpane muszą być każdorazowo dostosowywane do lokalnego kontekstu, interpretowane i łączone z posiadaną już wiedzą, zasobem doświadczeń i codzienną praktyką. Każdorazowo muszą przejść test przydatności.

Coraz częściej źródłem wiedzy jest internet - dotyczy to nie tylko najmłodszych rolników, ale także tych w wieku średnim, przy czym część z nich szuka informacji samodzielnie, a część zleca to zadanie swoim dzieciom, czyli korzysta z sieci pośrednio. Za zaletę internetu jako źródła wiedzy rolniczej zainteresowani uznają nie tylko aktualność oraz rozległość informacji, które można tam znaleźć, ale także fakt, że treści te są darmowe, w przeciwieństwie np. do prasy fachowej. Rolnicy zazwyczaj bowiem nie postrzegają wiedzy jako realnej wartości, przeliczalnej na pieniądze. W związku z tym nie istnieje problem niedzielenia się posiadaną wiedzą - konkurencji w tej sferze nie ma: sąsiedzi chętnie dyskutują o swoich doświadczeniach i uzyskanych przez siebie informacjach. Przeświadczenie, że za wiedzę fachową warto płacić (np. za poradę profesora weterynarii, niekiedy bardzo kosztowną), powoli rozpowszechnia się, jednak na razie tylko w wąskim gronie najlepiej prosperujących rolników.

Dlaczego szkolenia zawodzą?

Wydawać by się mogło, że doskonałym źródłem wiedzy fachowej powinny być liczne szkolenia dla rolników, organizowane zarówno przez instytucje państwowe (np. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Ośrodki Doradztwa Rolniczego), jak też przez firmy prywatne (te ostatnie nierzadko noszą znamiona raczej szkoleń dotyczących konkretnych produktów). A jednak aktywni, rozwijający swe gospodarstwa rolnicy raczej w nich nie uczestniczą. Dlaczego?

Szkolenia często nie są dostosowane do potrzeb słuchaczy ani pod względem treści, ani formy. Prowadzący nie są w stanie odpowiedzieć na szczegółowe pytania zorientowanych w danym temacie rolników, natomiast przekazują im mnóstwo niepotrzebnych informacji technicznych bądź prawnych, niemających praktycznego zastosowania. Forma wykładu wygłaszanego np. przez urzędnika nie sprawdza się tu najlepiej, ponieważ zakładana w takiej sytuacji relacja wykładowca (posiadający wiedzę) - słuchacze (pragnący ją zdobyć) nie ma pokrycia w rzeczywistości. Często prowadzący szkolenia nie dostosowują też przekazywanej wiedzy do lokalnych warunków, a zdarza się, że niektóre informacje z innego terenu niekoniecznie muszą mieć zastosowanie w lokalnych realiach - np. w przypadku innych gleb czy mikroklimatu.

Szkolenia nie są też tak skuteczne, jak mogłyby być, ponieważ przekazywana na nich wiedza nie trafia do wszystkich osób uczestniczących w decyzjach dotyczących gospodarstw. Na szkolenia jeżdżą prawie wyłącznie mężczyźni, powszechnie zresztą uważa się, że to oni podejmują decyzje rolnicze, a tymczasem badania pokazują, że udział kobiet w dokonywaniu wyborów jest równie znaczący, choć nawet one same tego nie przyznają. Na pewno instancje odpowiedzialne za dystrybuowanie wiedzy wśród rolników tracą wiele na efektywności, nie biorąc pod uwagę tego, kto faktycznie podejmuje decyzje, i nie obejmując swymi programami szkoleniowymi wszystkich osób uczestniczących w kreowaniu decyzji w gospodarstwie4. W rezultacie wielu rolników nie korzysta z darmowych szkoleń, twierdząc, że po prostu szkoda im na nie czasu.

Zbiorowy charakter wiedzy i kwestia autorytetu

Antropolożka Sutti Ortiz zauważa, że antropologowie i socjologowie wnieśli do dyskusji na temat badań nad rolnictwem ważny wkład - dostrzegli, że wszelkie zasoby w gospodarstwach rolnych podlegają kontroli domostw albo większych jednostek opartych na więzach rodzinnych, a nie pojedynczych ludzi5. Takim zasobem jest też wiedza: zarówno jej zdobywanie, jak i weryfikowanie, a następnie wykorzystywanie do podejmowania decyzji odbywa się na forum rodzinnym czy sąsiedzkim. Wydaje się więc, że nieufność rolników wobec oferowanych im szkoleń ma swoje źródło w powszechnie funkcjonującym wśród nich preferowanym modelu osoby wspólnotowej. Elizabeth Dunn zauważa, że w takim modelu kluczową rolę pełnią relacje międzyludzkie: osobiste kontakty, pozwalające na załatwienie wszelkich spraw czy uzyskanie koniecznego wsparcia: Osoba „wspólnotowa” oddziałuje na świat, oddziałując na innych. […] Znajomości to sposób „oddziaływania na innych” i tym samym zmiany świata przeżywanego. Zupełnie inaczej zachowuje się jednostka sprywatyzowana, która oddziałuje na świat, zmieniając siebie6.

Wśród rolników strategia wspólnotowa jest oceniana wyżej niż inne - nade wszystko ceni się korzystanie ze świetnie rozwiniętych i pielęgnowanych sieci społecznych - owych „znajomości”. Niechęć wobec szkoleń nie wynika zatem z braku zainteresowania omawianymi w ich trakcie informacjami czy - szerzej - z niechęci wobec zmian, ale z niechęci wobec proponowanego ich kształtu: za znacznie lepszą i skuteczniejszą strategię codziennego funkcjonowania uznawane jest wykorzystywanie istniejących już i starannie wypracowanych sieci społecznych, a nie zmienianie siebie, swoich przyzwyczajeń, umiejętności i zasad. Zatem za najskuteczniejszy sposób zdobywania wiedzy fachowej rolnicy uważają uzyskiwanie jej od zaufanych osób, a przynajmniej uwiarygadnianie jej przez te autorytety.

Problemem szkoleń jest więc także brak autorytetu osób je prowadzących - dla rolników urzędnik, który nie jest praktykiem (a często nie jest także dobrym teoretykiem), nie jest osobą, której można zaufać i do której rad można się stosować. To problem znacznie bardziej ogólny: wiedza wśród rolników jest mocno powiązana z konkretnymi ludźmi, tymi, którzy są jej źródłem, lub tymi, którzy wypowiadają o niej opinię. Każda właściwie informacja musi zostać „przefiltrowana” przez sito lokalnych autorytetów. Stąd bardzo ważna wśród rolników strategia „nieustających konsultacji społecznych”: ciągłe rozmowy sąsiedzkie na wszelkie tematy związane z rolnictwem nie są odpowiednikiem angielskich rozmów o pogodzie - mają dostarczyć jak najwięcej informacji oraz pomóc w ocenie tych już posiadanych.

Nie wszystkie oficjalne źródła wiedzy są równie wartościowe dla rolników, ponieważ nie wszystkie darzy się równym zaufaniem - dotyczy to zarówno mediów, szkoleń, jak też kontaktów z pracownikami Ośrodków Doradztwa Rolniczego czy przedstawicielami handlowymi firm związanych z rolnictwem (np. producentów nawozów sztucznych). Dzięki latom praktyki każdy rolnik sam wypracowuje sobie grono zaufanych ludzi, instytucji i innych przekaźników wiedzy, ustanawiając i nieustannie przebudowując w ten sposób żywą sieć, w której tworzy się i przekształca jego wiedza7. Zresztą weryfikowanie uzyskanych informacji nie jest jedyną sytuacją, w której inni ludzie odgrywają kluczową rolę w zdobywaniu wiedzy przez rolników.

Lokalna dystrybucja wiedzy

Z kwestią lokalnych autorytetów wiąże się też lokalna dystrybucja wiedzy. Władza lokalna różnych szczebli ma w wielu przypadkach obowiązek informowania rolników o pewnych działaniach instytucji rządowych czy innych wspierających rolnictwo organów. Interesujący jest sposób, w jaki faktycznie odbywa się przekazywanie takiej wiedzy. Podczas badań, będących materiałową podstawą niniejszego artykułu, miały miejsce dwa wydarzenia, które mogą rzucić światło na tę kwestię. W pierwszym przypadku zastępca wójta w badanej gminie pewnego wieczoru, będąc już w domu, postanowił poinformować mieszkańców gminy o programie Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, w ramach którego można było dostać całkowity zwrot kosztów budowy szamba i płyty na gnojowicę. Sprawa była pilna, bowiem wiadomość o programie doszła do Urzędu Gminy tego dnia, a fundusze przyznawano rolnikom z całego województwa według kolejności składania wniosków. Wójt sięgnął po telefon i książkę telefoniczną, po czym zaczął przeglądać spis abonentów z wszystkich wsi w gminie. Niekiedy, przesuwając palcem po kolumnie z nazwiskami, pod nosem komentował: ten za mały, ten nie będzie chciał, ten nie…, o, do tego zadzwonię. Wykonywał telefon, informował danego rolnika o programie i szukał w książce następnego. Znów szepcząc do siebie, eliminował jednych, a kwalifikował drugich i w ten sposób, pracowicie spędzając około godziny i wydając na ten cel własne pieniądze (dzwonił z telefonu domowego), poinformował o programie wybranych rolników z gminy: tych, których znał, oraz tych, których uznał za zainteresowanych i zdolnych do spełnienia wymagań stawianych przez program.

W drugim przypadku sołtys niewielkiej wsi w badanej gminie (pełniący swój urząd już trzecią kadencję) dostał z Urzędu Gminy polecenie, by poinformować mieszkańców swojej wioski o możliwości uzyskania zwrotu pieniędzy za zakupione w tym roku w stacji nasiennej ziarno do siewu. Ci, którzy takiego zakupu dokonali, powinni następnego dnia zgłosić się do urzędu ze stosownymi dokumentami. Po krótkim sporze na temat tego, kto ma telefonować do sąsiadów - sołtys, czy jego żona - żona uległa i zaczęła załatwiać sprawę. Usiadła przy telefonie i zastanowiła się: kto mógł kupować ziarno? Po kolei rozpatrywała każdy dom we wsi i zadzwoniła do czterech, w których - jak uznała - ziarno mogło być kupowane. W rezultacie okazało się, że ziarna nikt we wsi nie kupował i nikt nie został objęty programem zwrotu.

W obu przypadkach bardzo ważny był sposób selekcjonowania rolników, do których wiadomość dotarła. Za każdym razem decyzja była w pełni arbitralna, opierała się na indywidualnej znajomości konkretnych rolników przez wójta i przez żonę sołtysa. Obydwoje działali w dobrej wierze, jednak to, w jaki sposób wykorzystali posiadaną władzę, zależało wyłącznie od ich woli. Obie sytuację pokazują, jak bardzo upolityczniona bywa dystrybucja wiedzy na szczeblu lokalnym. A w realiach rolniczych wiele informacji - również urzędowych, oficjalnych - rozprzestrzenia się właśnie w ten sposób.

Wiedza raz dana i zawsze słuszna

Na badanym terenie wielu rolników podejmuje na własną rękę starania o zdobycie jak najbardziej aktualnej wiedzy fachowej z zakresu rolnictwa - są chętni do zmieniania swoich gospodarstw, dostosowywania ich do wymogów rynku i zmieniających się regulacji prawnych. Nie boją się nowinek technologicznych ani nowych rozwiązań prawnych, choć nierzadko narzekają na zły system ich wprowadzania przez władze. Ich wiedza jest szczegółowa i na bieżąco dostosowywana do zmieniających się realiów. A jednak istnieje sfera, w której nowości nie tylko nie są pożądane, ale nawet nie zakłada się, że mogą istnieć, i w związku z tym nie poszukuje się ich. W tej sferze wiedza jest raz dana, od zawsze niezmienna i słuszna. To sfera spraw codziennych, nie tak ważnych jak produkcja rolna na sprzedaż, co do której rolnicy przywykli już, że wciąż pojawiają się w niej nowe rozwiązania, warte poznania i zastosowania. Sfera codzienna obejmuje takie działania, jak sianie marchewki albo ogórków na własny użytek czy hodowla kilku kur na potrzeby rodziny. Tu nie funkcjonują mechanizmy akceptowane przy większych przedsięwzięciach: nikt nie będzie zasięgał nawet bezpłatnej porady fachowca (nie mówiąc już o płatnej) tylko dlatego, że od lat warzywa siane na potrzeby rodziny „chorują”. Wszelkie nowinki w tej sferze uważa się za niepotrzebną sensację. Najlepiej robić tak, jak robiło się zawsze - jak pisał etnograf Ryszard Tomicki: Powoływanie się na dawne pochodzenie wzorów działań zawiera bowiem implicite wyrażone twierdzenie o ich skuteczności, gwarantowanej dodatkowo świadectwem ludzi starych8.

Nowości, które chętnie przyjmowane są w sferze produkcji na sprzedaż, w sferach „prywatnych” życia - zarówno w hodowli i uprawach na własny użytek9, jak i w czynnościach domowo-rodzinnych - traktowane są często jako niepotrzebne, niepraktyczne, wręcz śmieszne; w tych dziedzinach nie korzysta się z pomocy zewnętrznych autorytetów, fachowców-teoretyków. Typowym przykładem może być kwestia wychowywania dzieci - jak sądzą osoby z opisywanych środowisk, żadne książki i poradniki nie mogą zastąpić porządnej dozy doświadczenia w tym zakresie, jakie posiada matka czy babcia. Nieprzyjmowanie nowych rozwiązań z zewnątrz często, ale nie zawsze, dotyczy sfery prac kobiecych. Podział na to, co męskie i co kobiece, nie pokrywa się bowiem dokładnie z podziałem na sferę prywatną i publiczną10. Jak zauważa Sherry B. Ortner: Właśnie w tych dziedzinach życia - zwłaszcza w tak zwanej sferze domowej - w których podejmowanym działaniom towarzyszy niewiele refleksji, lokuje się większość konserwatyzmu11.

W wiedzę dotyczącą sfery prywatnej trudniej jest więc ingerować, trudniej wprowadzać w niej nowe rozwiązania. To w tej sferze natknąć się można na najliczniejsze działania „tradycyjne”. Józef Chałasiński twierdził, że nowa wiedza potrzebna była przede wszystkim w dziedzinach nieobjętych tradycją. Toteż pod wpływem nowych kontaktów wieś poddawała się pozawiejskiej wiedzy tylko w zakresie, w jakim te kontakty z szerszym światem wymagały tego12.

Podsumowanie

Wiedza ma dla rolników sens i wartość wyłącznie w działaniu. Nie jest potrzebna temu, kto nie podejmuje decyzji, kto nie pracuje, czyli nie używa jej w codziennych czynnościach. W tym sensie rolnicy mówią o niepraktyczności wiedzy „teoretycznej”, czyli nieprzekładalnej na konkretne działania. Wiedza „teoretyczna” to według nich także ta pochodząca od człowieka, który nie jest praktykiem, a więc nie cieszy się autorytetem wypracowanym przez własne działania w dziedzinie rolnictwa.

Wiedza wartościowa to także ta, która została przefiltrowana przez lokalne sito sieci społecznych, sprawdzona przez znajomych, oceniona przez nich, uwiarygodniona ich opiniami. Wiedza ma charakter zbiorowy - nikt nie strzeże jej jako wartości, którą uzyskał jakimś kosztem. Wiedza jest właśnie po to, by dzielić się nią z sąsiadami - w ten sposób staje się bardziej wartościowa, ponieważ zyskuje dodatkowe uwiarygodnienie. Mało kto zaryzykuje stosowanie wiedzy zaczerpniętej z niepewnego źródła, niezaopiniowanej przez znajomych, niepotwierdzonej przez lokalne autorytety. To prawdopodobnie dlatego niewiele jest na wsi prawdziwie rewolucyjnych rozwiązań, o których ktokolwiek ze znajomych potrafiłby się wypowiedzieć, bowiem - jak zauważa Michał Buchowski - horyzonty kulturowe eliminują z pola widzenia szereg możliwości działania13.

Specyficzny charakter funkcjonowania wiedzy w rolnictwie jest wymuszony przez rodzaj działalności - większość gospodarstw rolnych działa jak małe, rodzinne przedsiębiorstwa. Dlatego zamiast regulowanych procesów zarządzania wiedzą i obiegu informacji między pracownikami, kluczową rolę odgrywają tutaj indywidualne relacje między rolnikami, stosunki towarzyskie i sąsiedzkie, i okazuje się, że taki właśnie obieg wiedzy, oparty na osobistych kontaktach oraz silnie naznaczony lokalnością, jest nadzwyczaj skuteczny. Docenianie nieformalnego obiegu wiedzy, każdorazowo filtrowanej przez lokalne autorytety, to niewątpliwie coś, czego menedżerowie zarządzający przedsiębiorstwami mogą się uczyć od rolników skutecznie zarządzających gospodarstwami rolnymi.

Bibliografia

  • M. Buchowski, Klasa i kultura w okresie transformacji: Antropologiczne studium przypadku społeczności lokalnej, Centre Marc Bloch, Berlin 1996.
  • J. Chałasiński, Młode pokolenie chłopów: procesy i zagadnienia kształtowania się warstwy chłopskiej w Polsce, T. 4, Państwowy Instytut Kultury Wsi, Warszawa 1938.
  • E.C Dunn, Prywatyzując Polskę. O bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy, tłum. Przemyslaw Sadura, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008.
  • N. Jha, Gender and decision making in Balinese agriculture, „American Ethnologist” 2004, t. 31, nr 4.
  • L. Kocik, Między przyrodą, zagrodą i społeczeństwem, Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2000.
  • S. Ortiz, Decisions and choices: the rationality of economic actors, [w:] J.G. Carrier (red.), Handbook of Economic Anthropology, s. 59-77, Edward Elgar, Cheltenham 2005.
  • S.B. Ortner, Theory in Anthropology since the Sixties, „Comparative Studies in Society and History” 1984, t. 26, nr 1.
  • F. Pine, Góralskie wesele. Pokrewieństwo, płeć kulturowa i praca na terenach wiejskich socjalistycznej i postsocjalistycznej Polski, [w:] Agnieszka Kościańska, Renata E. Hryciuk (red.), Gender: perspektywa antropologiczna, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007.
  • J. Tabor, Programy rozwojowe - jak kształcić talenty w organizacjach, „e-mentor” 2008, nr 5 (27).
  • R. Tomicki, Tradycja i jej znaczenie w kulturze chłopskiej, „Etnografia Polska” 1973, t. XVII, nr 2.
  • R.R. Wilk, L. Cliggett, Economies and Cultures: Foundations of Economic Anthropology, Second Edition, Westview Press, 2007.

INFORMACJE O AUTORZE

AMANDA KRZYWORZEKA

Autorka jest adiunktem w Instytucie Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się antropologią ekonomiczną oraz badaniami współczesnej wsi i rolnictwa.

 

Komentarze

Nie ma jeszcze komentarzy do tego artykułu.

dodaj komentarz dodaj komentarz

Przypisy

1 Sytuacja ta nie jest specyficzna dla rolnictwa, raczej sytuuje je wśród większości innych aktywności zawodowych we współczesnym świecie. Jak pisze Joanna Tabor w odniesieniu do przedsiębiorstw: Współczesne organizacje działają w otoczeniu, którego cechą jest niepewność i zmienność. Aby uzyskać i utrzymać przewagę konkurencyjną, powinny więc elastycznie dopasowywać się do zmian. […] Ciągła aktualizacja wiedzy i ustawiczne kształcenie personelu nie są już więc jedynie dodatkiem do wizerunku organizacji, lecz wymogiem dla przedsiębiorstw chcących dotrzymać kroku konkurentom. J. Tabor, Programy rozwojowe - jak kształcić talenty w organizacjach, „e-mentor” 2008, nr 5 (27).

2 Badania przeprowadzone dzięki wsparciu Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UW oraz dzięki funduszom z Mazowieckiego Stypendium Doktoranckiego.

3 M. Buchowski, Klasa i kultura w okresie transformacji: Antropologiczne studium przypadku społeczności lokalnej, Centre Marc Bloch, Berlin 1996, s. 59.

4 Zob. N. Jha, Gender and decision making in Balinese agriculture, „American Ethnologist” 2004, t. 31, nr 4, s. 552-572.

5 S. Ortiz, Decisions and choices: the rationality of economic actors, [w:] James G. Carrier (red.), Handbook of Economic Anthropology, Edward Elgar, Cheltenham 2005, s. 59.

6 E.C. Dunn, Prywatyzując Polskę. O bobofrutach, wielkim biznesie i restrukturyzacji pracy, tłum. Przemyslaw Sadura, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008, s. 150.

7 Por. J. Tabor, dz.cyt.

8 R. Tomicki, Tradycja i jej znaczenie w kulturze chłopskiej, „Etnografia Polska” 1973, t. XVII, nr 2, s. 39-58.

9 O odmiennych procedurach stosowanych w produkcji na własne potrzeby i na sprzedaż pisze między innymi L. Kocik (Między przyrodą, zagrodą i społeczeństwem, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2000, s. 122), wskazując głównie kwestie związane z rachunkiem ekonomicznym (wyprodukować jak najwięcej, jak najszybciej) przeciwstawianym tendencjom ekologicznym (wyprodukować pożywienie jak najlepszej jakości, jak najzdrowsze). Jednak taka motywacja - ważna także dla rolników z badanego terenu - wydaje się nie być jedyną.

10 Por. F. Pine, Góralskie wesele. Pokrewieństwo, płeć kulturowa i praca na terenach wiejskich socjalistycznej i postsocjalistycznej Polski, [w:] A. Kościańska, R.E. Hryciuk (red.), Gender: perspektywa antropologiczna, WUW, Warszawa, 2007, s. 81. Jak zauważają R.R. Wilk i L. Cliggett, oddzielenie sfery prywatnej i publicznej, które nastąpiło w Europie mniej więcej za czasów Adama Smitha, było ściśle związane z ówczesnymi ideami na temat płci kulturowej i sprawiło, że kobiety zostały związane ze sferą domową w stopniu wcześniej niespotykanym. W rezultacie wszystko, co robiły kobiety, uznano za należące do sfery prywatnej, domowej i usunięto poza krąg zainteresowań ekonomii (R.R. Wilk, L. Cliggett, Economies and Cultures: Foundations of Economic Anthropology, Westview Press, 2007, s. 17).

11 Sh.B. Ortner, Theory in Anthropology since the Sixties, „Comparative Studies in Society and History” 1984, t. 26, nr 1, s. 126-166.

12 J. Chałasiński, Młode pokolenie chłopów: procesy i zagadnienia kształtowania się warstwy chłopskiej w Polsce. T. 4, Państwowy Instytut Kultury Wsi, Warszawa 1938, s. 7.

13 M. Buchowski, dz.cyt., s. 64.